

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
GRazyna pisze:ja pomogę
ale niestety dopiero jutro
Tusinka, o której możesz urwać się z roboty?
z klatką łapką przyjechać?
Edit: pomoc nie obejmuje zabrania kociąt do siebie na DT/DS. To tak, żeby było bardzo jasne
Tusinka pisze:rozumiem, jeśli nikt inny dzis nie da rady to z chęcią skorzystam z pomocy, boję się tylko żeby do jutra nic im się nie stało....
(dziękuję w imieniu sierotek)
Może jest ktoś kto może dziś??
Tusinka pisze:Blisko moich rodziców samochód zabił kotkę która ma kociaki. Rano jak jechałam do pracy zobaczyłam kotkę, stanęłam i sprawdziłam czy żyje (niestety) ale chociaż ktoś ją ściągnął na pobocze. Miałam już odjechać gdy nagle coś mignęło w krzakach, bałam się że to jakiś kotek, jednak nic nie znalazłam (odetchnęłam z ulgą), jednak po powrocie z pracy coś nie dawało mi spokoju, wsiadłam na rower i pojechałam tam gdzie leżała zabita kocica ( kocica nadal była a przy niej mały kotek który miauczy i trąca ją łapką), chciałam go złapać ale uciekł na opuszczone podwórko (zmieścił się przez dziurę od siatki), akurat wyszła Pani z sąsiedniego podwórka więc zapytałam czy to jej kot, powiedziała że nie, że to mama ,,tych kociaków,, (widziała dwa). Podobno wcześniej chodziła sama a od kilku dni wychodziła z kociakami. Kotek uciekł na podwórko obok (nikt tam nie mieszka, jest zarośnięte i straszne, pełno gratów, obórek, zakamarków), oczywiście pognałam do domu po torb podróżną i znów wróciłam żeby złapać koty. Weszłam na to podwórko i ich szukałam ale nie wyszły do mnie. Czekałam i nic, musiałam wracać do domu, koło 21 znów tam pojechałam i nie wyszły.
Rakea pisze:Tusinka napewno stanie na głowie, żeby tam dotrzeć.
za maluchy!
Kaprys2004 pisze:Tusinka pisze:Blisko moich rodziców samochód zabił kotkę która ma kociaki. Rano jak jechałam do pracy zobaczyłam kotkę, stanęłam i sprawdziłam czy żyje (niestety) ale chociaż ktoś ją ściągnął na pobocze. Miałam już odjechać gdy nagle coś mignęło w krzakach, bałam się że to jakiś kotek, jednak nic nie znalazłam (odetchnęłam z ulgą), jednak po powrocie z pracy coś nie dawało mi spokoju, wsiadłam na rower i pojechałam tam gdzie leżała zabita kocica ( kocica nadal była a przy niej mały kotek który miauczy i trąca ją łapką), chciałam go złapać ale uciekł na opuszczone podwórko (zmieścił się przez dziurę od siatki), akurat wyszła Pani z sąsiedniego podwórka więc zapytałam czy to jej kot, powiedziała że nie, że to mama ,,tych kociaków,, (widziała dwa). Podobno wcześniej chodziła sama a od kilku dni wychodziła z kociakami. Kotek uciekł na podwórko obok (nikt tam nie mieszka, jest zarośnięte i straszne, pełno gratów, obórek, zakamarków), oczywiście pognałam do domu po torb podróżną i znów wróciłam żeby złapać koty. Weszłam na to podwórko i ich szukałam ale nie wyszły do mnie. Czekałam i nic, musiałam wracać do domu, koło 21 znów tam pojechałam i nie wyszły.
Ten obraz mnie zabija..
Niech przynajmniej im nic się nie stanie..
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 100 gości