A mnie dzisiaj moja Lilka o zawał serca przyprawiła

Wczoraj wieczorem dostała nagle i niespodziewanie sraczki
i rzygaczki.W rodzinie szok bo ona zasadniczo nie choruje, a juz napewno nie na żołądek ,bo ona ma brzuszek z tytanową powłoką

Całą noc mnie ganiała po ogródku.Rano już tylko krwawa biegunka.
Zapakowałam do samochodu i jedziemy na sygnale do weta.( I tu przyznaję się do głupoty bo ,wetka raczej mi obca ,ale chciałam żeby było szybko i blisko)
A tam jeden zastrzyk ,drugi zastrzyk ,trzeci i kroplówka. Mała wszystko znosi bardzo dzielnie ....niby jest ok.
Ja się jej przyglądam ,bo jakoś tak się wiercić zaczęła a ona puchnie w oczach

. Powieki jak baloniki się robią ,pyszczek jak u shar peia... Futerko rozgarniam a ona czerwona jakby z ukropu wyjęta.
Nogi mi się ugięły.Gorąco jak piorun a mnie zimny pot po plecach pociekł.
Rany ...pomyślałam ...jak jej się coś stanie to do końca życia sobie nie daruje ,że ją do obcego weta przywlokłam
a na dodatek mój chłop mnie zabije,bo wpatrzony w Lilkę jak w obrazeczek.
Jako ,że ja nigdy nie panikuję

to spokojnym głosem mówię ,że pies ma reakcję alergiczną i puchnie jak balon w tempie ekspresowym. No....kobitkę jakby prąd kopnął,ale zareagowała migiem.Flaszka z kroplówką z lekarstwami won. Błyskawicznie podała lek przeciwalergiczny.Nowa flaszka z NaCl i płukanie.....Serduszko małej waliło jak oszalałe. Mnie pot dalej po plecach i tyłku płynie z siłą wodospadu

Po głowie tłucze się jedna myśl ....zareaguje czy nie?
Po kilku minutach zaczyna się uspokajać.Siedzi mała zaraza i patrzy się na mnie przez zapuchnięte szparki

Uffffffffff.......powietrze ze mnie zeszło.Opuchlizna też zaczyna schodzić.
W domu poczuła się lepiej ...na tyle lepiej ,że odgryzła kranik od wenflonu
Jutro jest 22 lipca

6-te urodziny Lili. Powinna nazywać się E.Wedel

Widzisz Dorcia ...nie tylko Ty po wetach latasz he he

Na małe zasrańce zawsze można liczyć ,że uatrakcyjnią życie
