Dziś był dłuuuugi dzień
Suzuki uznała za stosowne w dniu wyjazdu popsuś sobie oczko. Nie dramatycznie, lekko zmrużone miała, zajrzałam no i początek zapalenia spojówek. Więc do weta po kropelki, potem szukanie kropelek, potem do Gdanska. Na szczęscie jakz wykle zaplanowalam z duzym wyprzedzeniem, wiec na miejscu bylismy wczesniej, to na plaze z kicią poszlismy.
Jak zwykle żałowałam że nie mam skarbonki na datki. Suzuki w szeleczkach robiła furrorę. A starała się jak rzadko: najpierw rozkopała pół plaży (pełen zachwyt morskim piaseczkiem, wykopała taki dół że prawie w niego wpadła), potem polowała na gołębia (wredna pańcia trzymala smyczę i się nie udało, ale dużo jej nie brakowało, ma talent), potem biegała po wszystkich drzewach. Na koniec jak chcieliśmy juz iść to... tak się wkurzyła że jej zabawę przerywamy ze zaatakowała TZta. Na powaznie

Najpierw syk a potem się rzuciła na niego jak w kreskówkach, ledwo uskoczył, potem ponowny skok i też tylko szybki refleks go uratował... Cóż, zawsze do mnie miała więcej respektu
Potem do nowego domu z nowym braciszkiem. Kociarstwo się obwąchało, potem obsyczało, potem Suzuki poszła wąchać Czesiowe legowisko a Czesio Suzukową wyprawkę, a na koniec... Suzuki padła na dziób:) Plan z plażą wypalił w pełni, była tak padnięta i pełna wrażeń ze jej było wszystko jedno i tak się zamotała że zamiast w swoim kocyku poszła spać w Czesiowym kącie
Potem wizyta u Seji... jejuniuuu alez ta Gaga piękna jest!!!! MAREA ZABIJĘ CIĘ JAK JEJ DUŻO ZDJĘĆ NA PAMIĄTKĘ NIE POROBISZ! Pysio jak u bryta, w ogóle taka kulkowopuchata, mięciuteńkie futerko, grubiutkie nóżki, i
zerostres. Cuudooo!
Gryzelda chodzi po domu i szuka Suzi po kątach, od razu się przymilna zrobiła, ciągle mru i gru i głaskaj, pewnie zacznie się teraz znowu przytulać w nocy

.
Spaaać.