vega013 pisze:Agn pisze:ulvhedinn pisze:I drugie pytanie.
Załóżmy, że DT ma kota- rezydenta. Młodego, niech będzie te 2 lata.
Kot rezydentem został, bo jako maluch i młodziak ciągle chorował, no i kotów było mniej. Teraz kot jest kotem zdrowym, owszem, opiekunkę kocha, ale nie szleńczym przywiązaniem. Kot nadaje się do adopcji.
Czy lepiej, jesli dom kota wyadoptuje, żeby zmniejszyć liczbę rezydentów, czy wyadoptowując dorosłego kota, który spędził całe życie w tym domu okaże się świnią?Femka pisze:odpowiem na ostatnie: nie, nie okaże się świnią. Według mnie okaże się maszyną.
![]()
![]()
No bo dorosłych kotów się nie wyadoptowuje. Żeby się zdecydować na wydanie dwuletniego kota, trzeba być maszyną, znaczy: cyborgiem. Przynajmniej ja to tak zrozumiałam. Nie do końca wiem dlaczego i nie do końca wiem, czy zrozumiałam dobrze.
No właśnie tego to i ja nie rozumiem
zważywszy, że - poza jednym wyjątkiem - wszyscy moi rezydenci przyjechali do mnie jako dorosłe kocury
a wśród tymczasów miałam dwójkę kociąt, ale poza nimi tylko dorosłe towarzystwo...
Femka, gdybym z jakichś przyczyn nie mogła sobie pozwolić na utrzymanie pięciu rezydentów, umiałabym jednego czy dwóch wyadoptować
ba, jest bardzo prawdopodobne, że nowych domów szukałabym dla tych najmniej kłopotliwych i najmłodszych, bo mimo, iż Pasiasty jest moim ulubionym kotem, wiem, że jemu najłatwiej byłoby znaleźć dom i przeprowadzka byłaby dla niego najmniejszym stresem
w drugiej kolejności jest Rudy
natomiast jestem pewna, że dla 12-letniego Tygrysa, 11-letniego Helmuta czy wprawdzie tylko 6-letniego, ale po ciężkich przejściach Pingwina, każda zmiana byłaby prawdopodobnie ostatnią
