żwirek dojechał ale ja p..,ku...,ch.. jak mawia Lutra

dzwoni facet, że właśnie przyjechał, coś tam przywiózł, proszę przyjechać, bo on się spieszy i gdzie jest "Kocimska"

Dobrze, że Opatrzność czuwała nade mną, bo 10 minut później to mogłoby się skończyć na tym, że zasuwałabym o kuli autobusem pod Castoramę na Zakopiańskiej aby rozładować pół tony żwirku a potem siąść na nim i złorzeczyć względnie beczeć

Czy im się wydaje, że my bierzemy tydzień urlopu i czekamy grzecznie aż kierowca przyjedzie i będzie nas rozładowywujących poganiał nahajem, bo mu się spieszy??
Druga sprawa, to rozmawiałyśmy z Lutrą, że kwestia rozładowań i wożenia też musi być jakoś rozdzielona, bo to jest średnio raz w miesiącu, raz, że trzeba się urwać z pracy, dwa, że rozładować ponad pół tony (na Chocimską idzie średnio tylko 5 worków z całego zamówienia) więc jeżeli to jest dla wygody kilku-kilkunastu osób (zamówienia są coraz większe) to odbierający i rozładowywujący powinni się zmieniać. Mówię to z własnych, czysto egoistycznych pobudek, bo to ja później będę wtargiwać na 4 piętro faceta na wózku, któremu ponownie złamie się kręgosłup
Bella daje radę, chociaż śmierdzi jak zajzajer i leje się z niej jak z kranu. Natomiast zaczepia wszystkich i udeptuje na widok człowieka
