Jak miło, więc zacznę może od tego jak znalazła się u mnie Pasia. Jak byłam jeszcze dzieckiem jej mamusia przybłąkała się do mego rodzinnego domu i po paru dniach się okociło powijając 5 kociaków.4 kociaki znalazły szybko nowe domy, a Pasi niestety nikt nie chciał

. Każdy twierdził, że jest brzydka

, była takim brzydkim kaczątkiem. I tak mijały dni, tygodnie i miesiące i Pasia została na stałe z nami. Zajmowałam się cały czas ja, ona nie odstępowała mnie na krok, spała ze mną, pozwalała robić sobie wszystko. Jak to dziecko była dla mnie fajną kocią lalą - ubierałam ja woziłam w wózku dla lalek, a zimą nawet na sankach

Moja Pasia znosiła to wszystko godnie, nigdy mnie nie podrapała i nigdy nie była na mnie zła zawsze po takiej zabawie jak ją uwalniałam z kaftaników i kocyków nie uciekała tylko krok w krok szła ze mną do domu lub w inne miejsca. Jak piesek chodziła za mną po mleko i na spacery. Po dziś dzień mogę Pasię zabrać ze sobą bez szelek czy transportera bo wiedziałam, że będzie się pilnować i nigdy nie zginie, nie oddali się.
Jak Pasia miała jakieś dwa latka dołączył do nas piękny kocur Pinter.Był to kocur który mieszkał w lesie przy leśniczówce. Znajomi moich rodziców wynajmowali w wakacje domek i kocur przychodził na jedzonko, był kocurem oswojonym jak się później okazało, wiedział jak się podróżuje samochodem, więc albo ktoś go wyrzucił albo komuś uciekł. Szkoda było go tam zostawić i trafił do naszego domu
A o to i on :

Dogadywali się z Pasią bardzo dobrze, mieszkali ze sobą bardzo długo.
Niestety po długotrwałym leczeniu w wieku 18lat w marcu zeszłego roku musiałam skrócić jego cierpienie

i odszedł za TM
c.d.n.