marija pisze:Dziś zadzwonili do annskr karmiciele z Wróblewskiego, których poznaliśmy szukając czarnego uciekiniera spod katedry.
Z dwunastu kociąt na podwórku ostał się jeden- reszta wytrutaNo i właśnie ten ocalony się pojawił, niestety ma urwane/ zmiażdżone tylne łapki. Zażądali natychmiastowego przyjazdu i zabrania kociaka
![]()
Na miejscu okazało się, że jest gorzej niż brzmiało. Można było zrobić tylko jedno![]()
Żegnaj biało-czarny bezimienny maluszku ze zmiażdżonymi nóżkami zabrany 18 lipca 2010 z posesji przy Wróblewskiego 9 w Łodzi (*) (*) (*) (*)
Miał tylne łapki zmiażdżone do kolan. Może mógły żyć, gdybym umiała znaleźć dla niego kącik... Nie dałam rady, wszyscy odmówili. Ludzie z podwórka - bo mają już jednego kota... Po raz pierwszy uśpiłam kociaka, któremu nie mogłam dać nawet szansy.......