arwenna - aniele, ciekawam czy to nie ta sama kota, co do której dzwoniła dziś pani z Wasilkowskiej 8. Jutro dowiem się o kolor...Ponoć dzieci ją ciągały kilka dni. podeślij mi proszę na pw opisik, coś o usposobieniu i tel kontaktowy...I może lepiej zrób zdjecia w dzień, tak żeby lampa się nie odbijała w kocich slepkach. Może na maila?
justylopez - dzięki

Przypomniałam sobie o twojej "sugestii co do bestii"z medvetu- niestety, panie doktor operują tuż obok i tresowanie ich tam byłoby ciężkie. Ale...(tylko wiem, kawałek drogi) - może jakoś wspólnie z Małgorzata J? Np coś w stylu "pobytu dziennego"? pokombinujcie...
ASK@ - ech, nie ma to jak import...Tylko naszych tubylczych mamy ponad 90:roll: Nie mam pomysłu jak znaleźć im wszystkim domy

Czwartek:
Wywiozłam rodzinę na łono natury i wpadłam w ciąg.
Początek - soft - zakupy w Carefourze - 15 worków żwirku. Pani Ania - pelet , oddać koszyk na Ludowej (skąd przybyła Lusia Uli czyli kicia spod parasolki).
Następnie - fotki u Tove - 3 syczki średnio współpracujące. Sikorskiego - foty syfków od Lu i kompletu do nich czyli maleńkiego czarnulka którego pani doktor sama sobie skombinowała:

Potem Medvet i faktury oraz odebranie kotki - Marcpolki.
Foty na Studziennej u babki która wzięła kociaki do odhodowania, ale teraz "ma dosyć" i "cały czas sprząta" i "już nie może" Generalnie tysiąc problemów - a to z podaniem antyrobaka (którego jej dałam) a to z zakropleniem oka jednego malucha. Cierpliwość mi się kończy, nie cierpię jak ktoś wynajduje problem gdzie go nie ma.
Potem foty u Czarnulki - PRAWIE miłe Kraszewianki i 2 czarne fluczki.
A ok 22 - odebranie moich syfków - czyli Gumisi znalezionej na Grottgera państwo "nie mogą bo...biorą następnego dnia ślub" (dobre!!!) oraz Gumisi II od Joanna 019 - taki marny fluczek.
Wczoraj:
Uzupełnienie zapasów antyrobaków w Zwierzaku, wizyta u maluchów z reklamówki u Marysi i zdjęcia syfków. Zabrałam stamtąd kocią mamę, która była już mocno sfrustrowana rolą "kury domowej" niańczącej kolejny miot dzieci. Dzieci takie malusie:

Kota poszła na wolność, ja zajechałam na Zachodnią po jedzonko od pewniej miłej pani Iwony i na Krętą zapłacić frę...
Potem do domu nakarmić syfki.
Biegusiem do pani Danusi na foto serii Kolorki II (czyli syfków pracowicie pozyskanych przez Kassję z Danusią) i przeprowadzka pakietu do p. Grażyny na Politechnikę. Pakiet mocno syczący. ALe urodziwy

Przy okazji widziałam efekty pracowitej tresury pani Danusi - aż oczy przetarłam ze zdziwienia. Otóż mama KolorkówI siedzi z nimi w klatce w piwnicy. Dobra mama, nie ma ochoty się wyprowadzać. I owa dzikotka jest wypuszczana, żeby kości rozprostowała w piwnicy- biega po korytarzu. Następnie pani Danusia woła "kici kici" i ona przybiega i sama wchodzi do klatki
Potem sesja u Basicy - 2 piękne popielate "Błekitki"

I Szałwii - panowie z lasu czyli Bolek i Lolek:


Po 22 natomiast zaciągnięcie mamy Kolorków II do wypuszczenia. Dosłownie zaciągnięcie bo kota tak się miotała po klatce że nie sposób było ją spakować do transportera. Kiedy rozwaliła sobie nos zdecydowałyśmy, że zaciągniemy ją z klatką. Nie ma jak darmowa siłownia, powiązana ze "spa dla klatki" czyli szorowanie kociego...nawozu pokrywającego dość szczelnie dno. (
dorotak, wiem wiem, nie powinnam nic mówić o kocim..nawozie
Tuż przed darmową siłownią natomiast telefon - pani "znalazła kotka i ... nie może bo jest w 9 mcy ciąży", no, ok, rozumiem że jej ciężko. Po sprawdzeniu organoleptycznym wyszło, że kociak to komplet od syfki która siedzi u mnie w klatce, więc wypadałoby zabrać...
Dziś - wiecie, bywają różne dni...Mamy na przykład: "dzień strażaka" "dzień górnika" "dzień kobiet" lub bardziej abstrakcyjne "dzień bez samochodu" lub dajmy na to "dzień maszyny do pisania"
Od trzech dni natomiast nieprzerwanie trwa dzień "ZNALAZŁEM KOTKA I NIE MOGĘ"
Nie ukrywam, że chyba wymiękam
8 rano - pan znalazł pod blokiem 3 kociaki i "nie może bo... ma dziecko". I "czy ma je wypuścić z kartonu". Gorączkowe przemyślenia, kilka żebraczych telefonów i ... pani Ania się ulitowała (Kassja wczoraj wyszorowała u niej klatkę na błysk

10 - dr z Białostoczku - pod lecznicą na Zwyciestwa chodzi chory kociak i "coś by wypadało z tym zrobić" Umówiłyśmy się na jakieś decyzje na jutro (nie ma co z nim zrobić)
10.45 - dr Maja z Medvetu - dziewczyny przyniosły jej kotkę którą wyjęły zwisającą z okna

Szczerze to zapewne czyjś kot, ale to nie powód by zwisał w oknie

W domu nikogo nie było, a sąsiedzi mówili, że rzadko tam ktoś bywa. Dziewczyny oczywiście "nie mogą bo... wyjeżdżają dziś" Ulitowała się dr Dorota. Kotka ma niedowład tylnych łapek, ale ma w nich czucie. Mam nadzieję, że właściciel ją odbierze i będzie bardziej odpowiedzialny...
11 - pani znalazła kotka pod zakładem meblowym - i "nie może bo ... jest zajęta" (i tu chyba będzie pierwsze miejsce na najlepsze usprawiedliwienie dnia dzisiejszego

- wiadomo powszechnie że my naprawdę nie mamy co robić i w przerwach pomiędzy kiwaniem palcem w bucie moglibyśmy się ruszyć i przyjechać po kotka, prawda?)
Normalnie aż się poryczałam nad stoiskiem mięsnym (akurat byłam w sklepie) Bo pani "jest zajęta" i "po to jesteśmy, żeby się zająć" i "to nasz obowiązek" i "jak nie chcemy to niech zdycha na słońcu ona zrobiła wszystko, żeby mu pomóc" no i tu mnie poniosło i wygarnęłam jej, że nie zrobiła wszystkiego a chce nam zwalić na głowę kolejnego kota. Miała zadzwonić za chwilę, kiedy się rozejrzę. I nie odezwała się

Dzwoniłam kilka razy ale nie odbierała. No i teraz się martwię

11.32- pani Danusia z doniesieniem, że w piwnicy w której z Kassją łowiły Kolorki II został jeszcze 1 maluch.
Potem dość długa przerwa...
14 - Irek z TOZ - pod blokami chodzi kociak. I "nie może bo...już nie pamiętam" Kociak pojechał do kompletu p. Ani, choć do kompletu nijak nie pasuje

19 - pani Ola z Wysockiego - pod blokiem dzieci ciągają podrośniętego kociaka (mam nadzieję, że to ten od arwenna

)
Po tak miłym dniu nie pozostało mi nic innego jak zajechać na zdjęcia do kociaków p. Ani i ... pojechać po kociaka z kompletu mojej Gumisi...
Kociaki p. Ani - roboczo "Wedelki" (pan który je znalazł jest dystrybutorem Wedla, mniam )


