» Czw lip 15, 2010 18:10
Re: TRAGEDIA 20 KOTÓW BŁAGA O DT\DS- kontynuacja
Na pierwszej stronie uzupełniłam wszystkie notatki związane z interwencją. Oto najnowsze postanowienia:
13.07.2010
Od kilku dni trwały rozmowy z opiekunką w sprawie wydania do adopcji trzech kotów. Miały one trafić wspólnie do jednego miejsca. Decyzja wciąż była zmieniana, a termin przesuwany. Na życzenie opiekunki został zmieniony trzeci kot przeznaczony do adopcji, jednak i to jej nie usatysfakcjonowało. Odmówiła wydania jakiegokolwiek kota z proponowanej trójki. Czwarty kot (Rudolf) ma już zapewniony dom stały w tym samym mieście, jednak i tutaj wynikają pewne nieścisłości co do daty przekazania oraz jego dalszych losów. Dostałam również informację, że kot Max docelowo ma powrócić do Gdyni skąd został zaadoptowany. Obecna opiekunka złamała zasady umowy, strony będą ustalać szczegóły bezpośrednio między sobą. Opiekunka nadal oczekuje pomocy w formie finansowej oraz w postaci karmy czy żwirku.
insp. Magdalena Drews
14.07.2010
Dnia dzisiejszego do siedziby TOZ zostały dostarczone listownie dokumenty. Jest to dokument zrzeczenia kota Alberta, który w wyniku pośpiechu nie został wypisany w chwili dobrowolnego przekazywania kocurka pod naszą opiekę, oraz oświadczenie mężczyzny podpisującego się tym samym nazwiskiem co osoba objęta interwencją, deklarujące opiekę i nie wydawanie kotów do adopcji . Na liście kotów, które nie mogą zostać wydane do adopcji znalazło się 15 kotów. Znajdują się tam przede wszystkim te cztery koty, które mogłyby już iść do nowych domów. Niestety odmówiono ich wydania. W tej sytuacji prośba o pomoc w szukaniu domów stałych dla wszystkich kotów okazała się być nieprawdziwa. Zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Aukcja allegro, która została zorganizowana na rzecz pomocy kotów przebywających pod opieką osoby objętej interwencją, również tych znajdujących się na liście, kończy się w dniu dzisiejszym. W związku z odmową wydawania zwierząt do adopcji i oświadczeniem o posiadaniu środków na ich utrzymanie pieniądze z aukcji posłużą na sfinansowanie leczenia kota Alberta. Nasza organizacja nie jest w stanie partycypować w kosztach utrzymania zwierząt właścicielskich, w dodatku przy zdecydowanej odmowie wydawania kotów do adopcji. Na naszą pomoc czekają naprawdę potrzebujące zwierzęta. Opiekuna twierdzi obecnie, iż stać ją na utrzymanie i leczenie zwierząt i odmawia im szansy na życie nowych domach. Ponad 20 dorosłych kotów pozostanie w niewielkim mieszkaniu, jednak wobec braku możliwości jakiejkolwiek konstruktywnej współpracy z opiekunką interwencję jako taką uznajemy za zakończoną, a dalsze notatki dotyczyć będą jednie kota Alberta i jego pobytu w domu tymczasowym oraz przebiegu leczenia do czasu znalezienia mu domu stałego.
insp. Magdalena Drews
insp. Andrzej Leśniak
15.07.2010
Po 5 dniach pobytu kocurka Alberta w moim domu tymczasowym czas na małe podsumowanie. Przede wszystkim Albert otworzył się na kontakty ludzkie. Kiedy przychodzę z miseczką mokrego jedzenia przybiega na dywanik i czeka aż coś dobrego trafi do jego pyszczka. Smakują mu jedynie saszetki royala, natomiast po nocy znika suche jedzenie z miski. Na śniadanie potrafi zjeść całą saszetkę, w południe dostaje kurczaka z marchewką i wieczorem również saszetkę. Mam nadzieję, że jego zapadnięte boki na które musiał długo pracować, wkrótce znikną. Trudno go było przekonać do picia wody ale udało się. Kocie mleko dostaje w małej ilości jako przysmak. Bez problemu pozwala podawać sobie 2 razy dziennie tabletkę do pyszczka. Jednak niedogodnością wciąż są jego uszka, widać że go swędzą. Są również czyszczone dwa razy dziennie oraz zakrapiane. Albertowi wyjątkowo spodobał się pies, koty są dla niego obojętne. Aby kocurek poczuł się odprężony oraz zrelaksowany od pierwszego dnia używam kocich feromonów Feliway. Kocurek sam potrafi doprosić się o głaskanie czy przytulanie, jednak nie lubi brania na ręce, zatem tego nie czynię. Była opiekunka żąda zwrotu Alberta, jednak w wyniku obecnego rozwoju sytuacji jako opiekunce tymczasowej wydaje mi się to nie możliwe. W obecnym miejscu przebywania ma zapewnioną opiekę weterynaryjną oraz leczenie. W chwili obecnej nie widzę konieczności zwrotu kocura w obliczu jego zrzeczenia się. Przed nami jeszcze 10 dni leczenia po których zostanie wykonane ponowne badanie moczu. Oddanie go do tego samego środowiska, gdzie najprawdopodobniej większość kotów ma tę dolegliwość, do czego oficjalnie przyznaje się była właścicielka, wiąże się z wysokim ryzykiem nawrotu choroby. Całe stado kotów korzysta z małej ilości kuwet, gdzie istnieje ryzyko łatwego przenoszenia bakterii chorobotwórczych.
insp. Magdalena Drews