
Z tego, co przeczytałam Wirusek miał czymś ostro podrażniony system nerwowy. Gdyby żył - stawiałabym na to, co okresowo ma mój Marmuś. W ciagu roku dwa-trzy razy ma tak, że zaczyna się gwałtownie wylizywać, biegać jakby w amoku, warczy na inne koty. Wtedy zostawiam wszystko i zajmuje się tylko nim, żeby go maksymalnie wyciszyć. Ulubiona pierś z kurczaka, dużo i łagodnie do niego mówię, oddzielam od innych kotów. Kiedy się uspokaja - głaszczę, a potem biorę na długi spacer do parku ( Marmuś jest niewychodzący, wychodzący natomiast na spacery ) Zawsze to pomaga,
Czyli sądzę, że było mu żle w DS, ludzie widac nieodpowiedzialni, skoro nawet do Was nie zadzwonili. Wg mnie jest możliwość, że stres był tak duży, że serduszko mimo powrotu nie wytrzymało, albo, że podtruł się tam na tyle mocno, ze został uszkodzony system nerwowy, a nie wytrzymała watroba. Miękki brzuszek może także wskazywać na FIP, ale przecież kocio było u wetów, więc bym to wykluczyła.