
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
pixie65 pisze:Ale ja napisałam, że ani NIE mam prawa ani NIE mam możliwości decydowania o kształcie cudzego życia.
Bez względu na to czy popieram czy wręcz przeciwnie.
Każdy sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.
MariaD pisze:pixie65 pisze:Ale ja napisałam, że ani NIE mam prawa ani NIE mam możliwości decydowania o kształcie cudzego życia.
Bez względu na to czy popieram czy wręcz przeciwnie.
Każdy sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.
Wg Ciebie powinno się zamykać oczy na cierpienie kotów?
Niech Pani X ma 100 kotów, bo nie mam prawa ingerować, nawet wypowiadać się?
Niech mrą jak muchy? Niech chorują?
Jeżeli cudze życie nikogo z "braci mniejszych" nie krzywdzi - tak, nic nam do niego.
Niestety, jeśli ktoś kształtuje swoje życie kosztem dobrostanu zwierząt, milczeć nie należy.
Ale to jest moje prywatne zdanie.
Prawa może nie zawsze, ale możliwość ma się często, mszpixie65 pisze:Ale ja napisałam, że ani NIE mam prawa ani NIE mam możliwości decydowania o kształcie cudzego życia.
Bez względu na to czy popieram czy wręcz przeciwnie.
Każdy sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.
Jana pisze:Agn pisze:Jana pisze:No tak, ale ja piszę o osobach `świadomych`, kociarzach, forumowiczach! Nie pojmuję tego po prostu.
Jano, zastanów się co kierowało Tobą, gdy przekazywałaś mi Liścia pod opiekę.
![]()
![]()
![]()
Coś Ci się chyba pomyliło (mam nadzieję, ze to tylko pomyłka, a nie manipulacja). Liściu to jeden z Boguszków przecież, skąd pomysł, że masz go ode mnie?![]()
![]()
![]()
Ja, podobnie jak Ty, byłam osobą, która przyjęła kota z Boguszyc, choć oczywiście na zupełnie inną skalę, bo była u mnie tylko jedna kotka stamtąd.
Kicorek pisze:Prawa może nie zawsze, ale możliwość ma się często, mszpixie65 pisze:Ale ja napisałam, że ani NIE mam prawa ani NIE mam możliwości decydowania o kształcie cudzego życia.
Bez względu na to czy popieram czy wręcz przeciwnie.
Każdy sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.![]()
Chociażby wsparciem materialnym ("ile Ci potrzeba? zaraz zrobię przelew") czy dobrym słowem potwierdzającym słuszność tego, co robi kolekcjoner ("masz rację, ogłoszenia są nieskuteczne, dałaś ich aż trzy i odzew znikomy, a jak dzwonią, to same oszołomy, szkoda na to czasu i nerwów")
To tylko takie przykłady z sufitu na zilustrowanie wpływu poparcia dla czyichś działań i tym samym jednak na kształt jego życia, nie bierz ich do siebie.
Agn pisze:Jana pisze:Agn pisze:Jano, zastanów się co kierowało Tobą, gdy przekazywałaś mi Liścia pod opiekę.
![]()
![]()
![]()
Coś Ci się chyba pomyliło (mam nadzieję, ze to tylko pomyłka, a nie manipulacja). Liściu to jeden z Boguszków przecież, skąd pomysł, że masz go ode mnie?![]()
![]()
![]()
Ja, podobnie jak Ty, byłam osobą, która przyjęła kota z Boguszyc, choć oczywiście na zupełnie inną skalę, bo była u mnie tylko jedna kotka stamtąd.
Musiałam odpaść na chwilę od netu.
Już spieszę wyjaśniać na jakiej zasadzie uważam, że miałaś wpływ na to, że Liściasty trafił do mnie.
Chronologia była taka.
Liściu był 'wyjęty' z Boguszyc bo miał trafić do Ciebie na tymczas [przez szczególny sentyment do 'klonów' z łatą na nosie]. Najpierw jednak trafił do CC do lecznicy, gdzie miał być wykastrowany, wyleczony z grzyba. Przy okazji miał zrobione testy - wyszedł FIV(+).
Wtedy to otrzymałam od Ciebie PW z pytaniem, czy nie mogłabym go wziąć do siebie, bo już mam FIV-ki boguszyckie. [Niestety, PW nie zachowałam - a trzeba było, jak widać.]
Joshua_ada - pytanie Jany dotyczyło tego, czym się kierują doświadczeni forumowicze oddając koty do już mocno zakoconych domów. Nie dotyczyło tego, czemu ja nie odmówiłam. I żeby nie było - nie żałuję, a decyzję podjęłam zupełnie świadomie.
Jana pisze:Kot z liściem na nosie "dla Jany" - to kot, o którego tylko pytałam. Został zabrany trochę na wyrost, bo nie ma dla niego miejsca, szukamy DT! Do mnie wóciły wczoraj dwa koty z adopcji, mam 6 tymczasów w domu![]()
![]()
Kicorek pisze:To tylko takie przykłady z sufitu na zilustrowanie wpływu poparcia dla czyichś działań i tym samym jednak na kształt jego życia, nie bierz ich do siebie.
Zofia&Sasza pisze:A co zmusza do tłumaczenia się domy wielozakocone? Przyganiał kocioł garnkowi
Jana pisze:Pw za cholerę nie pamiętam, ale się nie wypieram - bo nie pamiętam. Nigdy jednak nie pomyślałabym, że zostanie mi przypisany kot, o którego tylko zapytałam (myśląc zresztą, że jest ciężarną kotką) bo był podobny do jednej z moich tymczasek. I jeszcze, że się okaże, że tego kota komuś oddałam.
Agn pisze:Ale, żeby utrzymać się w temacie.
Dla mnie chyba najważniejszym kryterium zbieracza, tego patologicznego, a nie tego co se uzbierał niezłe stadko jest to, że w momencie, gdy ratowany kot trafia do niego do domu, zbieracz automatycznie traci zainteresowanie nim. Czasem przybiera to skrajną formę - brak jedzenia i picia włącznie. Czasem jest to niechęć do sterylizacj i leczenia - ale kot przestaje być 'obiektem pożądania' w momencie, gdy tylko jest już 'zdobyty'.
I tu - nie ilość robi zbieracza, cokolwiek by nie napisali zwolennicy małego stanu zakocenia. Takie przypadki znam, gdy ilość kotów w domu jest - dla mnie - mała i do super sprawnego ogarnięcia, np. 15.
Ja patrzę na tę sytuację od strony kota. Od strony tego - jakie MIAŁ warunki, a w jakie TRAFIŁ. Ilość mnie nie interesuje - interesuje mnie stan na wejściu i to, co dalej z tym kotem u kogoś się dzieje. Jeśli ktoś nie potrafi poprawić losu choć jednego tymczasa, którego wziął na siebie - niech się nie bierze do tej roboty.
Beliowen pisze:Agn pisze:Ale, żeby utrzymać się w temacie.
Dla mnie chyba najważniejszym kryterium zbieracza, tego patologicznego, a nie tego co se uzbierał niezłe stadko jest to, że w momencie, gdy ratowany kot trafia do niego do domu, zbieracz automatycznie traci zainteresowanie nim. Czasem przybiera to skrajną formę - brak jedzenia i picia włącznie. Czasem jest to niechęć do sterylizacj i leczenia - ale kot przestaje być 'obiektem pożądania' w momencie, gdy tylko jest już 'zdobyty'.
I tu - nie ilość robi zbieracza, cokolwiek by nie napisali zwolennicy małego stanu zakocenia. Takie przypadki znam, gdy ilość kotów w domu jest - dla mnie - mała i do super sprawnego ogarnięcia, np. 15.
Ja patrzę na tę sytuację od strony kota. Od strony tego - jakie MIAŁ warunki, a w jakie TRAFIŁ. Ilość mnie nie interesuje - interesuje mnie stan na wejściu i to, co dalej z tym kotem u kogoś się dzieje. Jeśli ktoś nie potrafi poprawić losu choć jednego tymczasa, którego wziął na siebie - niech się nie bierze do tej roboty.
Z tym się zgodzę.
A co do zakocenia
IMO nie jest istotne, czy 2 czy 20, ale to, czy się daje radę zapewnić tej liczbie kotów minimum opieki
bo jeśli ktoś otwarcie przyznaje, że go nie stać, a jednocześnie dobiera nowe koty, to.
No właśnie.
Agn pisze:Ale, żeby utrzymać się w temacie.
Dla mnie chyba najważniejszym kryterium zbieracza, tego patologicznego, a nie tego co se uzbierał niezłe stadko jest to, że w momencie, gdy ratowany kot trafia do niego do domu, zbieracz automatycznie traci zainteresowanie nim. Czasem przybiera to skrajną formę - brak jedzenia i picia włącznie. Czasem jest to niechęć do sterylizacj i leczenia - ale kot przestaje być 'obiektem pożądania' w momencie, gdy tylko jest już 'zdobyty'.
I tu - nie ilość robi zbieracza, cokolwiek by nie napisali zwolennicy małego stanu zakocenia. Takie przypadki znam, gdy ilość kotów w domu jest - dla mnie - mała i do super sprawnego ogarnięcia, np. 15.
Ja patrzę na tę sytuację od strony kota. Od strony tego - jakie MIAŁ warunki, a w jakie TRAFIŁ. Ilość mnie nie interesuje - interesuje mnie stan na wejściu i to, co dalej z tym kotem u kogoś się dzieje. Jeśli ktoś nie potrafi poprawić losu choć jednego tymczasa, którego wziął na siebie - niech się nie bierze do tej roboty.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 62 gości