Erin, nie wiem, czy wystarczy. Mam niewiele doświadczeń z życiem zewnętrznym i zwykle przy takich okazjach wet robił, co uważał za stosowne.
W temacie dzieci - gościliśmy kiedyś innych znajomych z 2-latkiem w ich drodze na wakacje. Znajomi przed dzieckiem byli super, po narodzinach potomka tylko tatuś pozostał super. Mamuśka niestety
zidiociała 
Nie da się z nią porozmawiać o niczym innym niż jej dziecko. Wykształcona, oczytana dziewczyna o bardzo szerokich zainteresowaniach, pracująca przed porodem i po urlopie wychowawczym. Mieszkamy daleko od siebie, więc kontakt jest sporadyczny - nie mogliśmy uwierzyć w jej przemianę. Siedzieliśmy do świtu rozmawiając ze znajomym (jemu ta przemiana żony tez nie odpowiada). Znajoma najpierw co 10 minut chodziła sprawdzać, czy dziecko oddycha i za którymś razem zasnęła z dzieckiem. Przed 6 rano cały dom postawiony został na nogi przez bardzo głośny krzyk dziecka połączony ze smiechem dziecka i matki. I tak przez godzinę

Prosiliśmy, żeby byli troszkę ciszej, bo nie mieszkamy sami. Obraziła się, bo "przecież śmiech dziecka to najpiękniejszy dźwięk i na pewno nikt nie ma nic przeciwko"

Karmienie dziecka to bieganie za nim z łyżeczką po całym mieszkaniu. Zmiana pieluchy - godzina płaczu, bo dziecko nie lubi. Więcej ich nie zapraszalśmy, ograniczamy się do rozmów telefonicznych ze znajomym... Współczuję ich sąsiadom w bloku.