Dawno mnie tu nie było. Wracam do żywych po egzaminach na podyplomówce
Chłopaki mieli się dobrze do wczoraj. Kamil znowu się posmarkał i bierze antybiotyk, Krzyś dostaje immunodol na odporność. Głupia jestem, bo gdybym ich zaszczepiła w zeszłym tygodniu, to by pewnie nic się u nich nie wykluło. Jednak nie chciałam się zbytnio rozpędzać ze wszystkim, zwłaszcza, że obaj byli niedożywieni, a Krzyś, jak się okazało, mocno zarobaczony.
Pierwsze 2 tygodnie były ciężkie z chłopakami. Strasznie rozrabiali i ogromny syf robili w całym mieszkaniu. Żwirek mieszał się z ziemią wygrzebaną z doniczek. Teraz jest ciut lepiej, chociaż dzisiaj rano zastałam obgryzionego kwiata-liście leżały obok-obstawiam Krzyśka. Cwaniak jeden, łodygę obskubał, ale liści nie zjadł
Powoli się socjalizują.
Krzysiek to ogromny pieszczoch. Jak go najdzie ochota to nie chce się odczepić i chodzi za mną krok w krok, podnosząc grzbiecik i ogon obciera się o mnie. Kamil to tchórz, ale dopadam go jak leży i wtedy pięknie barankuje i zaczyna mruczeć. Cały się wywija i demonstruje swoje wdzięki

Na kastrację już najwyższa pora
