

Przyznać muszę, że jak przyjechaliśmy z nimi do domu i na nich spojrzeliśmy, to oni wyglądają jak Jaś i Staś. Dlaczego? - nie wiem


A to raczej na pewno chłopaki - tu fotka, gdzie najlepiej wyszły klejnoty (dziewczynki mają jednak bardziej "podłużne" dziurki):
Potrafię być groźny

Tylko kupką się trochę martwimy, bo nie jesteśmy pewni na 100% czyja była wczorajsza. Dziś na pewno zrobił Jaś. A Staś - może wczoraj? Siusiają ładnie do kuwetki

Maluchy za to zasmakowały w wolności i piszczą strasznie żeby je po pokoju popuszczać. Jak wyciągamy z klateczki bawią się i nie płaczą (chyba że wołają do siebie).
Jaś jest bardziej rozwinięty, waży 450 gram, ma bardziej szpiczaste uszka, nauczył się jeść i pić z talerzyka. To on spadł z dachu.
Staś jest ciut mniejszy, bardziej jeszcze misiowaty, waży 410 gram, je z palca i z łyżki, ale z miski nie (a najchętniej ze strzykawki, którą lubi gryźć).
Mam pewne myśli, że może źle, że je zabraliśmy od matki - zdrowe, dokarmione (musiała się nimi dobrze opiekować). W pierwszej myśli chcieliśmy wziąć całą rodzinę, ale się nie udało jak matka i jeden mały gdzieś przepadli. Jednak jak Jaś spadł z dachu i wzięliśmy już go w ręce - to matka mogłaby go odtrącić... Jednak teraz znajdziemy im domki (to my ich nie zostawimy u siebie...?
