Dziękuję za cieplutkie słowa,
oj zwłaszcza teraz podniosły mnie na duchu.
A u moich dziewczyn, bo już nie dziewczynek – to panny „na wydaniu”:
Kocice się z nich zrobiły, jak się patrzy
i gdy czasami w chwilach melancholii, oglądam zdjęcia,
jakie były malutkie, to wprost nie mogę w to uwierzyć.
Udały mi się córy.
Najbardziej samodzielna o dziwo jest…
Tasza.
Miesięczne rehabilitacje dają teraz efekty.
Dalej wpada na różne przedmioty, spada z nich, chodzi jak po browaru
i zarzuca „tył”, ale to kita, która świetnie radzi sobie z ułomnościami.
Safi jest równie samodzielna i co mnie wcale nie cieszy,
upodobniła się charakterem do swojego guru – Kirka.
Gdy coś się jej nie podoba, warczy dokładnie tak jak on
i wierzcie mi, umie postawić na swoim,
to normalnie puchata, rozpieszczona do granic przyzwoitości
szantażystka.
Ivi to szalona dziewczyna.
Najsprawniejsza, najbystrzejsza, ale jeszcze troszkę kociak,
niż panna.
Jeszcze nie widać u niej tak wyraźnie charakterku, jak u Safki.
Oglądając zdjęcia, patrzę też na te
Lexi i Brego i dalej placzę oglądając je, a w gardle czuję wielką gulę.
Czemu ich nie uratowałam?
Ból jest, mimo prawie roku, wciąż świerzy.
Patrzę na te ich oczka i nie mogę się powstrzymać.
W mojej głowie pojawiają się obrazy, wspomnienia…oj
takie to straszne.
No nic, bo znów się rozbeczę.