Dziewczyny dzięki za wsparcie duchowe, sytuacja wydaje się być w miarę opanowana, pojechałam do pracy, sama też się trochę ogarnęłam, nie wiem, miałam jakieś załamanie nerwowe rano, popłakałam sobie i już jest ok.
Agn, też stosuję podobne metody na ogarnięcie chaosu.
No to po kolei:
Sopociak dostał u weta 2 kłujki, po powrocie od weta sam zabrał się za śniadanie, zjadł 1/3 tacki animondy nakarmiłam go jeszcze convem, część nawet zlizał samodzielnie. Może nie będzie tak źle, rano trochę spanikowałam.
Lisek - mam od weta aluspray i dermatol - te co Asia przyniosła kiedyś (to chyba jeszcze po Miśce

), Lisek jest na antybiotyku doustnie, oby to się zagoiło, Lisek ma taki apetyt, ze nie nadążam donosić żarcia, musze chyba go trochę ograniczać bo mi się spasie zaraz.
Lisek nie miał testów FIV/Felv ale oprócz tej paprzącej się rany to on wtedy zaskakująco szybko wyszedł z bardzo złego stanu, nie imają się go żadne infekcje dróg oddechowych, kupy twarde, ładnie przybiera na wadze, szybko pokonał grzyba i świerzba, nie wiem wydaje mi się że z nim wszystko ok ... tylko ta rana
Bajaderka o nią martwię się najbardziej, bo nie bardzo wiadomo co robić.
Wet który ją leczy nie widzi za bardzo szans na jej wyleczenie, operacja wg. niego wykluczona ona w takim stanie nie przeżyje znieczulenia, zastrzyki, które jej podawał to tylko takie doraźne wspomaganie, to nie sprawi, że ona się wyleczy. Zobaczymy jak będzie się czuła w najbliższym okresie.
Moje koty, odpukać ok, Kikuju na zastrzykach z gentamycyny 1x dziennie i dostaje 2 x dziennie Lakcid, żeby dobra flora bakteryjna wypierała złą.