Malinetshko, nie wiem jakie masz doświadczenie w zajmowaniu się bezdomniaczkami - po Twoich wpisach wnioskuję, że niewielkie i że pewnie jest to pierwszy kot, którym się zajęłaś. W takiej samej sytuacji byłam 2 lata temu, kiedy zgarnęłam spod bloku koteczkę. Byłam w ciężkim szoku, bo nie dość, że nie miałam żadnego doświadczenia, to jeszcze moja Nesca bardzo źle reaguje na obecność obcych kotów. Jak by tego było mało kotka okazała się agresywna w stosunku do moich rezydentów (napadła na Ramzesa, a ten, uciekając, zdarł sobie do krwi pazurka; trzeba było iść z tym do weta). Mieszkam w bloku, dwa marne pokoje, nie mieszkam sama, zero możliwości izolacji (łazienka jest maleńką klitką, w której z ledwością mieści się jedna osoba). A kotka na dodatek miała od czasu do czasu napady agresji w stosunku do człowieka - ni z tego, ni z owego łapała za rękę zębami i to naprawdę mocno, w złości. Kto weźmie taką cholerę, skoro szukają zwykle miłych, ładnych, najlepiej małych i miziastych? No cóż... Czułam, że się zapadam w jakiś tunel bez wyjścia. Ale zacisnęłam zęby, zaczęłam kotkę ogłaszać i w niecałe dwa miesiące udało mi się znaleźć cudowny dom u młodych ludzi, którzy zakochali się w kotce od pierwszego wejrzenia, jej agresywne nawyki złożyli na karb smutnej przeszłości i wzięli ją z całym dobrodziejstwem inwentarza.

A ja zyskałam nowe doświadczenie i przekonanie, że jestem silniejsza i zaradniejsza niż sądziłam.

Z tego, co wyczytałam, masz garaż. Co ja bym dała za garaż, w którym mogłabym izolować bezdomniaczki.

Uwierz, to tylko z początku tak strasznie wygląda, kiedy znajdujesz się nagle w sytuacji, w której nigdy wcześniej nie byłaś. Z czasem wszystko wygląda lepiej, a i Ty uczysz się radzić sobie z nowym problemem. No i jest miau.

Trzymam kciuki, żeby ogłoszenia odniosły skutek.
