Juz pisze szybko o co chodzi. mam ponad rocznego, wykastrowanego kocura, który do dzisiaj był oaza spokoju i łagodnosci. Dzis w południe przyplatała się do mnie mała bieda - na oko, moze 8 tygodniowa, nie mam pojecia czy kocur czy kotka. Najlepsze ze mały kropla w krople jak mój filemon, klasyczny buras z jasnym nosem.
I wszystko fajnie, bo 2 koty dla mnie to zaden problem, ale dla Filka to widac koniec swiata. Na młodego syczy, warczy, prycha, na mnie obrazony, tez prycha, nie daje sie dotknąc.
Na razie młodego zamknełam w innym pokoju, ale na dłuzsza mete takie cos jest niemozliwe, bo mam maleńki domek na wsi i musze czasem drzwi otwierac. Boje sie, że stary się obrazi i pójdzie sobie precz - Filemon jest kotem wychodzacym.
Cala głupia jestem bo z jednej strony małego bym ch etnie zatrzymała, a z drugiej boje sie o seniora.
Ratunku dziewczyny !!!!!


. Na razie je izoluj od siebie i pozwól się im powoli do siebie przyzwyczaić.

