don_kiciuch pisze: Czy Willi i Chasi oswoili się z dnia na dzień po ucięciu ... dyndałków...

czy stopniowo?
Don_kiciuch - to wszystko przebiegało stopniowo. Willi na przykład od początku był bardziej czuły, tylko bardzo się bał, wchodził pod półeczkę na biurku i tam mruczał i popiskiwał o głaskanie. Chase był bardzo nieufny i długo słabego zdrowia. A po kastracji Chase natychmiast, jak tylko "wytrzeźwiał" - zaczął mi wchodzić na kolana, a Wilson, który był wcześniej bardziej mruczący i przytulający się, dopiero stopniowo się do mnie przekonywał. Widziałam wyraźnie, że kastracja była ważnym momentem w naszym zaprzyjaźnianiu się, ale nie można powiedzieć że ot, Operacja, i już były oswojone - zresztą do dzisiaj obaj Braciaszkowie, mimo że przylepy, są wrażliwi i delikatni i na każdy gwałtowny niespodziewany ruch czy hałas uciekają przerażeni, a Willi do dzisiaj się waha, jak czasem wyciągam do niego ręce, i kładzie uszka po sobie, ale mimo tego strachu widać, że podejmuje decyzję, że jednak warto zostać.
Franiutka na pewno potrzebuje Twojej obecności, zabawy z Tobą i karmienia z ręki - zdecydowanie bym się wstrzymała jeszcze ze sterylizacją na przynajmniej tydzień. Dopiero od paru dni nie siedzi za szafą, ważne też, żebyś Ty się na nią "napatrzyła" - będzie Ci łatwiej rozpoznać, jak ona się czuje po Zabiegu.
A Chase w nagrodę, że o nim piszę, przyszedł do mnie na kolana
