Sytuacja w domu chyba na razie opanowana - dzięki
Marzeni11 rezydentki zafiprexowane, więc od razu lżej oddycham.
Poli przestała krwawić z pyszczka, więc chyba rzeczywiście to były tylko dziąsła. Zjadła kolejną porcję rozwodnionej Animondy - jest potwornie wręcz wygłodzona

Mogłaby chyba zjeść od razu wagon.
Tam gdzie była, dostawała suchą karmę i wodę - wszystko świeże i czysto w pojemniczkach - ale chyba nie była w stanie jej jeść ze względu na to, co w pyszczku.
Pocieszające jest to, że pierwszą porcję dostała koło 15tej, potem jeszcze 2 razy i jak do tej pory nie ma ani biegunki, ani wymiotów. Gdyby było coś nie tak z trawieniem, to już by raczej wyszło. Jeszcze się nie załatwiła ani razu, ale to może być zwykły stres - zobaczymy rano.
Drugą rzeczą, która mnie cieszy i chyba jest dobrym znakiem, to fakt, że jest zainteresowana pozostałym kocim towarzystwem, które oczywiście waruje pod drzwiami do łazienki. Za każdym razem Pola usiłuje nawiać z niewoli z wyraźnym zamiarem zaprzyjaźnienia się z resztą kotów

I już wystarczy, że usłyszy mnie na korytarzu, żeby włączyć motor, piskolenie i dobijać się do drzwi. Zadziwiające, ile sił potrafi z siebie wykrzesać, bo jak się z nią zamykam w łazience, to łapy się pod nią rozjeżdżają i ledwo jest w stanie na nich ustać
