» Pon lip 05, 2010 8:29
Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Day by day...
Lesko... Zlot po prostu, w tym roku jakoś wyjątkowo mi nie leżący bo mi się tolerancja na zapite ryje z lekka spsuła. Z drugiej strony pojawiła się koleżanka z mężem, a że dawno się nie widziałyśmy, fajnie było pogwarzyć nad browarkiem i następnym i jeszcze jednym... W Lesku jest pięknie - to jeden z najpiękniejszych pod względem umiejscowienia zlotów. Parada jedzie nad Solinę, wokół góry, majdan nad samym Sanem. W sobotę bryknęliśmy się do Cisnej i dalej do Dołżycy, sprawdzić co się stało z naszą ulubioną knajpą "Cień PRL-u" w której można było zjeść wyśmienite pierogi Lenina czy piersi Tierieszkowej, karty dań oprawione były w okładki Dzienników Ustaw, komplet "Dzieł" Lenina stał na barze, na niektórych stołach stały przybite na łańcuchach miski i mnóstwo było tych uroczych plakatów o wyrabianiu normy, o kwalifikowanym ziarnie siewnym itp. propagandzie. "Cienia" nie ma. W tym samym miejscu jest knajpa "Wilcze Echa". Szkoda. "Cień" może zbyt czysty nie był, wnętrze mroczne, w drewnie i bruku sprawiało wrażenie (może i było) zakurzonego, ale było "klimatyczne" i po prostu ciekawe. Teraz pozostał ogólny wystrój, ale przerobiony na starą gospodę" - ławy i stoły nowe, na ścianach i po kątach jakieś stare walizki, kołowrotki do przędzenia, balie... To już nie to samo.
Z dalszej trasy, do Ustrzyk Górnych, zawrócił nas deszcz - przyniosło burzę i szybko uciekaliśmy dopilnować żeby nam namiotów nie pozbierała, ale złośliwość natury pozostaje niezmienna i wielka, czarna chmura ograniczyła się do skromnego pokropienia i poszła bokiem.
Wróciliśmy przez Cisną, Duklę i Gorlice. Droga miejscami mocno dziurawa, miejscami ograniczona do jednego pasa ze wzgl. na osunięcia, ale bardzo malownicza i na pewno ciekawsza niż standardowa przez Sanok, Krosno i w Bieczu w prawo na Rzepienniki i Gromnik.
Powoli kończy się urlop Rajmunda, powoli wszystko wraca na swój zwykły, szary tor. Jeszcze trochę załatwień, może jakiś wypad na jeden dzień, potem lotnisko, samolot...
