aga&2 pisze:I 3 dziś zgłoszone kociaki w warsztacie na Choroszczańskiej. I jeszcze 3 - zacytuję:
chciałam poinformować, że przy ulicy Kolejowej w Białymstoku przy
magazynach chodzą 3 małe kotki (wjazd od ulicy kolejowej w uliczkę
za bazarem Madro do końca, na koncu w prawo i na koniec parkingu -
tam w krzakach siedzą, inny sposób dojazdu: jadąc(od strony hotelu
turkus) Aleją Solidarności i zjeżdzając ze ślimaka w stronę ulicy
kolejowej na samym środku praktycznie zjazdu jest uliczka w prawo -
i tam w prawo do końca). Matka ich leży w krzakach - zdechła pewnie
kilka dni temu. Nie umiem ocenić wieku kotków, ale sa już na tyle
duże że same biegają. Ale trzymają się nadal blisko matki. Są
dzikie i nie dają się złapać. Chciałam poinformować, bo może jakoś
Państwo im pomożecie.
Taaa. Klasyka. Jutro pojadę looknąć, ale czarno widzę, że je znajdę... A nawet jeśli to do ilu możemy dociagnąć?
Melduje się brygada łapiąca. Na tyłach Madro, magazyny, magazyny, magazyny, rampy, samochody duże i mniejsze, a w krzaczorach wysypisko: puszki, druty, pobite butelki, stare palety i szalecik w jednym. I w tym 'miłym' miejscu lezy zdechła kotka, już rozkładająca się. Ale kociaków nie widać. Po dłuższych poszukiwaniach zlokalizowałyśmy dwa czarnulki z zaropiałymi oczkami, leżące w trawie na słoneczku, ale na nasz widok prysnęły w krzaki. Zaczaiłyśmy się i chociaż wczesniej było pusto, nagle pojawili się gapie, a to pan z warsztatu, a to 'ekolog' zbierający puszki, a to pani wyglądająca z magazynu. Nic dziwnego, wysiadły dwie baby z samochodu i dały nura w krzaki, musi nienormalne. Udało się capnąć 2 kotulki, ale nie może być za dobrze, bo trzeci się wystraszył i uciekł. Ale na szczęście głód zrobił swoje. I cała rodzinka wylądowała w transporterku. Dodam jeszcze, że na kocie jedzonko złapał się kocurek, pewnie tatuś, bo czarny jak smoła, a chudy, aż strach. I kocurkowi też zostawiłyśmy jedzonko. Lubię takie pozytywne zakończenia













