Rudasek BEZ oczu / "operacja" emigracja ;)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 01, 2010 12:19 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Witt-1981 ponawiam pytanie jak długo koty mogą być u Twojej matki? Nie interesuje mnie co będziesz się starał zrobić, bo jak rozumiem decyzje w domu, którym mieszkasz podejmuje Twoja matka. W każdej chwili może wystawić koty za drzwi.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lip 01, 2010 12:24 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

mirka_t pisze:Witt-1981 ponawiam pytanie jak długo koty mogą być u Twojej matki? Nie interesuje mnie co będziesz się starał zrobić, bo jak rozumiem decyzje w domu, którym mieszkasz podejmuje Twoja matka. W każdej chwili może wystawić koty za drzwi.



Danka_83
Temat postu: Re: Para 6 latków - Solec Kujawski - pilnie dt/ds.
Czw Lip 01, 2010 0:09
Offline

Witam
Zaczęłam pisanie od postu w sprawie Rudaska,teraz mogę dopisać się tutaj. Więc wiem, że miałam ten wątek założyć wcześniej i szukać domu dla dwójki, ale po prostu pomieszały się pewne sprawy prywatne i do końca nie wiadomo było co z wszystkimi naszymi kotami, zastanawiałam się co i na ile mogę zrobić. Sytuacja jest taka że jestem w Anglii stosunkowo od niedawna, dopiero tym m tygodniu okazało się że nareszcie mam pracę taką regularną, więc będę w stanie ściągnąć do siebie jednego,może dwa koty. Tak, wiem, że można wyrobić kotom paszporty, ale niestety mimo najlepszych chęci nie będę wstanie ściągnąć wszystkich 4 tutaj chociażby ze względu na transport i warunki mieszkaniowe. Wiem, że przyjmując koty nikt nie zakłada opcji oddania, my nie zakładaliśmy. Wzięliśmy te koty z ulicy dawno temu, jednak sytuacja zmusiła nas do ich oddania. Ja zaczęłam pracę tutaj, narzeczony nie znalazł pracy w Polsce więc będzie musiał przyjechać do mnie. Bez względu na to czy jestem za granicą czy wrócę na stałe do Polski koty muszą znaleźć inny dom, ponieważ w Polsce mieszkamy u teściowej i ona po prostu nie życzy sobie naszych kotów ani chwili dłużej, bo je wystawi za drzwi. Stąd tak przyspieszone szukanie domu. Wiem, że można czterem wyrobić paszporty, ale wiem też że na wszystkie inne koszty z tym związane nie będzie mnie stać. Nie pisałam nic do żadnego wątku bo nadal nie wiedziałam co mogę zrobić z kotami, ile mogę z teściową wynegocjować itd. Na dzień dzisiejszy wiem, że udało mi się załatwić w tym tygodniu szczepienia przeciw chorobom zakaźnym (w razie gdyby mogły trafić na DT), dla Wenusa cała procedura paszportowa no i sprawa Rudaska otwarta (dobrze by było DT,żeby przeczekał ten okres 6m-czny i dojechał do Anglii razem z Weniem, ale to inny wątek).Wiem, że brzmi to dziwnie, że jednego kota chcę zabrać innego nie, ale proszę przede wszystkim nie oceniajcie. Każdemu różne sytuacje się zdarzają, naprawdę przyjmując te kociaki myśleliśmy, że zestarzeją się razem z nami, ale sytuacja sprawiła że niestety nie poradzę sobie ze wszystkimi. Szukam domu stałego dla Mruczka i Misi dlatego, że wiem iż oba kociaki dadzą sobie radę przy zmianie opiekuna. Wiem, że jest to duże przeżycie, ale parę zmian w naszym życiu zachodziło i wiemy, że one doskonale się adaptują, natomiast Wenus i Rudasek nigdy przenigdy nie powinny zmieniać otoczenia, bo doznają ogromnego stresu. Udało mi się wynegocjować z teściową, że Wenus(najmniej kłopotliwy) może u niej poczekać te pół roku, ale na Rudaska się nie zgodziła (stąd szybkie szukanie domu, bo jak widać znaleźć DS dla niego jest szybsze niż DT). Pozostałe dwa muszą się wyprowadzić.
Mruczek jest bardzo samodzielny, lubi przytulać się-czasami, przychodzi do łóżka pospać itd. ale też bardzo łatwo oswaja się nowymi osobami w jego życiu stając się im bardzo oddany. Może dlatego,że tak bardzo ceni sobie swobodę i jeżeli ktoś mu to zapewnia jest niemiłosiernie wdzięczny. Misia z kolei jest troszkę nieufna, z początku trochę ucieka, chowa się, ale po krótkiej chwili jest wstanie nową osobę zaakceptować i pchać się na kolana, żądając czułości i tak jakby nie miało dla niej większego znaczenia kto byle tylko dostać porcję miziania.Tak jak zostało wspomniane Mrusiu jest wychodzący co oznacza, że nawet skoro mieszkamy w bloku on wychodzi na dwór np. balkonem. Czasami na chwilkę, czasami na noc, po prostu zwiedza okolice. Nie ma znaczenia czy u nowego opiekuna będzie ogródek czy podwórko przed blokiem, najważniejsze, żeby najpierw pomóc mu oswoić się z otoczeniem np. chodząc z nim na spacery na smyczy (od początku był z tym oswajany) a potem pozwolić mu na samodzielne wyprawy, bo wtedy jest naprawdę szczęśliwy. Kiedy wraca do domu to tak jakby kota nie było. Misia parę razy była na spacerze i mimo iż była niesamowicie zaciekawiona światem przerażało ją to trochę otoczenie, więc nie wychodzi z domu.Jedyne czego oczekuje to troszkę swojego miejsca i ręki, która będzie ja głaskać i po brzuszku miziać.
Tak długo trwało zanim zdecydowałam się w ogóle przygotować jakąś ofertę adopcyjną, bo wiem, że to oznacza, że na serio szukam im domów i musimy je oddać i to dla nas bardzo trudna decyzja, bo tak bardzo byśmy chcieli wszystkie z nami zabrać a jednocześnie wiemy, że nie będzie to możliwe.

Chcemy dla tych kociaków jak najlepiej i wiemy, że w tej chwili dla tej dwójki najlepszy jest DS, ew. DT.
Wiem, że oceniacie takie zachowanie jako bardzo potworne, osobę jak najgorszą itd., ale wierzcie mi gdyby miała inne wyjście to bym nie szukała domu dla nich tylko zostałby ze mną.

Witt-1981

 
Posty: 118
Od: Wto cze 01, 2010 14:39
Lokalizacja: Schulitz

Post » Czw lip 01, 2010 12:31 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Nadal nie wiem ile czasu mają koty i co im grozi. Jeśli nie ma sytuacji podbramkowej to proszę zabierz się robienie ogłoszeń i cierpliwie czekaj na oferty. Zmienię tytuł wątku Misi i Mruczka usuwając słowo "pilnie".
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lip 01, 2010 13:16 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Drodzy właściciele Rudaska nie mogę się powstrzymać żeby tego nie napisać!
Prawda jest taka ,że odezwaliście się z tłumaczeniami dopiero wtedy jak wiele osób zainteresowało się waszym niechcianym kotem!
A w momencie ,gdy okazało się,że jest ktoś (Alicja) kto chce i może dać mu prawdziwy,kochający DOM na ZAWSZE zaczęliście walczyć o niego :evil:

Z tego co czytam to jego sytuacja jeszcze przez długi czas nie byłaby pewna,bo przecież przez pół roku czekania na wyjazd do Anglii wiele może się wydarzyć!
Po tym czasie też możecie stwierdzić,że nie możecie go zabrać bo tak się w życiu czasami układa!!!!

Czy nie lepiej byłoby darować -podobno(?) kochanemu przez was kotu-już teraz dobrą przyszłość na zawsze?
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 01, 2010 13:33 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Annaa pisze:Drodzy właściciele Rudaska nie mogę się powstrzymać żeby tego nie napisać!
Prawda jest taka ,że odezwaliście się z tłumaczeniami dopiero wtedy jak wiele osób zainteresowało się waszym niechcianym kotem!
A w momencie ,gdy okazało się,że jest ktoś (Alicja) kto chce i może dać mu prawdziwy,kochający DOM na ZAWSZE zaczęliście walczyć o niego :evil:

Z tego co czytam to jego sytuacja jeszcze przez długi czas nie byłaby pewna,bo przecież przez pół roku czekania na wyjazd do Anglii wiele może się wydarzyć!
Po tym czasie też możecie stwierdzić,że nie możecie go zabrać bo tak się w życiu czasami układa!!!!

Czy nie lepiej byłoby darować -podobno(?) kochanemu przez was kotu-już teraz dobrą przyszłość na zawsze?



Napiszę krótko i na temat, moja narzeczona dopiero od wczoraj wie że szukałem domu Rudaskowi i dlatego nie było jej na tym Forum!!!
To pierwsza sprawa, druga sprawa dotyczy tego że to ona powinna zabrać i mieć decydujący głos w tej sprawie, tym bardziej że to
ona go adoptowała i uratowała...

A więc sprawiedliwie oddajmy jej głos tym bardziej że popełniłem błąd zupełnie nie informując jej o moich poczynaniach, na szczęście jest już wszystko w porządku i mam nadzieję również że nie jest za późno aby wszystko odwrócić, to jest mój pierwszy taki wybryk i nauczka na przyszłość aby nigdy czegoś takiego nie robić...przypominam również o 2 kotach Misia i Mruczek potrzebują domu stałego. Kiedyś pomagaliśmy teraz my sami potrzebujemy i prosimy o pomoc.

Witt-1981

 
Posty: 118
Od: Wto cze 01, 2010 14:39
Lokalizacja: Schulitz

Post » Czw lip 01, 2010 13:42 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Proszę, dajcie temu kotu szansę na normalny, stabilny dom. Spójrzcie prawdzie w oczy, Wy mu tego nie jesteście w stanie zapewnić.
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Czw lip 01, 2010 13:44 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Witt-1981 pisze:postaram się aby była taka możliwość, on już rzeczywiście wystarczająco dużo przeszedł zanim do nas trafił, wyszły też rzeczy o których nikt nigdy nas nie informował

Czy moglbys napisac trochę wiecej o Rudasku? Z jakiego powodu nie moze on czekac na zalatwienie formalnosci w domu Twojej mamy tak jak drugi kotek i jakie "wyszły rzeczy". Moim zdaniem - jesli szukasz DT to warto o takich sprawach pisać otwarcie, potencjalny DT tez nie powiniem dowiadywac sie o ew. problemach jak juz podejmie decyzję.

Wierzę, ze macie teraz trudną sytuację i na pewno stresującą, co trochę usprawiedliwia chaos Waszych dzialań, ale tak jak apelujesz aby inni stawili sie w Twojej sytuacji, tak sprobuj spojrzec na sprawę z pozycji osób ktore probują Wam i kotom pomóc. Wasze działania, postawa i to co piszecie - nie wzbudza pozytywnych odczuc, bez urazy, ale niestety ucierpią na tym tylko i wyłącznie Wasze zwierzęta.

sasza925

 
Posty: 256
Od: Pon maja 31, 2010 22:06

Post » Czw lip 01, 2010 13:49 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Jowita pisze:Proszę, dajcie temu kotu szansę na normalny, stabilny dom. Spójrzcie prawdzie w oczy, Wy mu tego nie jesteście w stanie zapewnić.


popieram i podpisuję się pod tym wszystkimi ośmioma łapami i jeszcze dwoma moimi !!!
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 01, 2010 13:55 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

popieram
Obrazek Obrazek

monika74

 
Posty: 3711
Od: Czw gru 25, 2008 14:45
Lokalizacja: Świnoujście

Post » Czw lip 01, 2010 15:04 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Czytam i czytam... i coraz bardziej :evil:
Ja jestem w stanie naprawdę dużo zrozumieć... nawet to, że życie się tak bardzo pokomplikowało właścicielom tych kotków, że muszą się z nimi rozstać, ale za nic nie jestem w stanie zrozumieć jak można chcieć skazywać niewidomego kotka, który z racji swojej ułomności ma problemy z aklimatyzacją i z poznawaniem nowego otoczenia, najpierw na pół roku w DT a potem dopiero na podróż za granicę?... chyba nie do końca przemyśleliście co kot musi w takiej sytuacji czuć? raz się ma przyzwyczajać do tego, raz do tamtego, to nie jest zabawka! A skoro Alicja zaproponowała mu DS no to super, co z tego, że za granicą, ważne, że już na zawsze. Fakt, że mógłby pojechać dopiero za miesiąc, ale w stosunku do pół roku (a i tak nie można być pewnym czy nie dłużej...) to jest tylko miesiąc. Swoją drogą, gdzie w środku sezonu letnio-wakacyjnego przy setkach kocich maluszków można znaleźć niezakocony DT dla niewidzącego dorosłego kocura?
Czasem dla dobra kota trzeba ustąpić, wybrać to co dla niego i tylko dla niego jest najlepsze.


Dlatego pod
Jowita pisze:Proszę, dajcie temu kotu szansę na normalny, stabilny dom. Spójrzcie prawdzie w oczy, Wy mu tego nie jesteście w stanie zapewnić.

podpisujemy się dwunastoma łapami i czterema rękami.
_________________________________________________________
Kajko, Kokos(z), Kilek oraz Kazio (Aslan) - czyli pingwin, krówka, tygrys i duże lwiątko pod jednym dachem :D

LSVC

 
Posty: 2558
Od: Pon gru 28, 2009 22:25
Lokalizacja: Chorzów

Post » Czw lip 01, 2010 15:22 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Bardzo przykra sytuacja :(
Popieram też to, aby dotychczasowi właściciele, jeśli bardzo kochają Rudaska - pozwolili mu odejść do innego ustabilizowanego DS.
Do Właścicieli:
Proszę, a nawet błagam Was - jeśli naprawdę Go kochacie, nie pozwólcie, żeby kiedykolwiek cierpiał. A rozumiem aż za dobrze, co może oznaczać braz stabilizacji dla niepełnosprawnego kitaczka. Proszę - na spokojnie przemyślcie to. :cry:
"Niektórym ludziom aż chce się przybić piątkę! ...W twarz. ... Krzesłem."
Obrazek
Obrazek
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ludmiłku... [*] żegnaj Najukochańszy Przyjacielu...30.12.2011r.
Mikusiu... [*] Ty też...17.04.2013r.
Obrazek

Szejbal

 
Posty: 2215
Od: Czw maja 08, 2008 23:16
Lokalizacja: Krosno/ (czasem Rzeszów)

Post » Czw lip 01, 2010 15:52 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Szejbal pisze:Bardzo przykra sytuacja :(
Popieram też to, aby dotychczasowi właściciele, jeśli bardzo kochają Rudaska - pozwolili mu odejść do innego ustabilizowanego DS.
Do Właścicieli:
Proszę, a nawet błagam Was - jeśli naprawdę Go kochacie, nie pozwólcie, żeby kiedykolwiek cierpiał. A rozumiem aż za dobrze, co może oznaczać braz stabilizacji dla niepełnosprawnego kitaczka. Proszę - na spokojnie przemyślcie to. :cry:


Wiem, że dla Was - opiekunów kotka oddanie go jest supertrudne, żwlaszcza dla jego Pani, która go tak kocha. Ale.. Wyobraźcie sobie, ze kotek zachoruje na obczyźnie, nawt trochę.. Bedziecie z nim mogli pójść do lekarza? (finansowo, organizacyjnie). Podawać leki 3 razy dziennie? Będzie sam, niewidomy siedział w domu 16 godzin? Moja siostra pracuje na Wyspachi, i to nie na zmywaku, a kiedy ja do niej pojechałam, mogła wziąć 1 godzinę wolnego, koleżanka ją zastąpiła...
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16131
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw lip 01, 2010 15:56 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

także czytam i może inaczej trochę napiszę, bo w kwestii ew. transportu kotka
opiekunka dotychczasowa jest przerazona myslą o przewożeniu kotka autem za granicę, i widzę to tak, jak ja przewożę koty: klimatyzowane auto, kuweta, opiekun, jedzenie , kotek bezpieczny w transporterze, gdzie czuje, słyszy osobę , która opiekuje sie nim podczas podrózy, uspakaja, głaszcze i.... kot , który ma byc transportowany samolotem do Anglii: zapakowany w transporter, zwykle zwierzeta dostaja środek uspokajajacy mocny, jest zapakowany i ..teraz wszytsko zależy od pzrewoźnika: czyli czy mozna zwierzę przewozić w kabinie- zwykle przewoźnik nie zgadza sie, bo muszą zgodzic sie współpasażerowie; zwierzęta transportowane sa w luku bagazowym, gdzie zwierze jest samo, w obcym środowisku, nieznane szumy , stuki dochodzą-tak czuje kot niewidomy-troche wyobraźni-nikt go nie uspokoi , zrobi siku ze strachu prawdopodobnie i będzie w tym siedział, nikt nie pogłaszcze, nie zmieni podkładu, może nawet sie nie przeziębi , może nawet nie będa rzucac klatka czy transporterem, bo to zalezy od osoby będącej obsługą...i co z tego,że dwie godziny trwa lot? znając psychikę kota, szczególnie kota niewidomego, te dwie godziny mogą być jego ostatnimi - ze stresu, czy ktoś o tym pomyślał?
Skąd taki czarny scenariusz? ano z doświadczenia mojego znajomego weta, który transportował tak swojego osobistego sa, łagodną sunię (sporych gabarytów jednak), na wszelki wypadek na środku uspakajającym, niestety, personel chyba nie był przyjazny zwierzętom, bo znajomy na lotnisku odebrał psa pokaleczonego , poobijanego tak, jakby rzucano klatką w najlepszym razie. Nie popuścił, zaskarżył przewoźnika , personel o traktowanie psa niezgodne z ustawami o prawach zwierząt, etc. i co , olali go, nawet nikt nie przeprosił, to tylko pies przecież-od tego czasu autem wozi, a podróżuje z nią często za granicę- ja w te deklaracje przewożenia komfortowego zwierząt samolotem nie wierzę po prostu, chyba że można mieć transporter z pupilem obok siebie, pewność ,ze na pokładzie nie będzie wrzeszczących dzieci, których nikt nie uspokaja (ostatni przykład z przelotu z Londynu), bo taki hałas to także stres dla kota, tym bardziej niewidzącego. czy ktoś pokusił się o wyobrażenie tego transportu?
A Może wypowie sie osoba, która transportowała samolotem koty i ma dobre doświadczenia w tym temacie?
Przez chwilę chociaz spróbujcie sie poczuć tak, ja ten kot zamknięty w świecie ciemności , odczuwający tylko węchem i słuchem.
Mądra miłość to umiejętnośc dokonania wyboru najlepszego dla kota, szczególnie , ze to kot niepełnosprawny.
I sprawa sumienia. Osobiście jestem załamana takim obrotem sprawy, a z racji tego , że sama mam ślepaczki, sprawa tego rudaska bardzo mi leży na sercu...

alessandra

Avatar użytkownika
 
Posty: 26865
Od: Pon maja 07, 2007 13:04
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw lip 01, 2010 17:07 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Chciałabym odpowiedzieć na wszystkie pytania tylko nie wiem od czego zacząć, bo od mojego ostatniego postu przed wyjściem i po powrocie rozegrało się piekiełko. Chyba nie sposób zadowolić każdego odpowiedzią na wszystkie pytania. Pierwsza sprawa - nie byłoby tematu, gdybyśmy z Witkiem nie zrobili sobie przerwy, a poszło właśnie o koty, bo ja nie miałam odwagi szukać im nowych domów, burzyć ich bezpieczeństwa itd., po czym został przyciśnięty przez teściową i skontaktował się z Tobą. Z Witkiem czy bez i tak Rudaska chciałam ściągnąć do siebie. Wszystko się między nami wyjaśniło, również moje inne prywatne i zdrowotne sprawy, a Tobie udało się znaleźć dom dla niego. Pomyślał, że może dla niego lepiej, nie będzie musiał tułać się na obczyźnie. Pogadaliśmy z Witkiem i on załatwił już weterynarza na sobotę żeby kotom porobić te badania i w ogóle.Wiedząc już co i jak weszłam na forum miau żeby założyć wątki i dowiaduję się, że tętnią one życiem i że Rudasek ma wyjechać do Szwajcarii. Więc wraca cała obawa o transport. Jedni z Was twierdzą, że żaden problem, ale dla Rudaska myślę, że to będzie problem właśnie dlatego, że nie widzi i jakakolwiek podróż będzie męcząca. Co do warunków mieszkaniowych, zgadza się wynajmuję, mam współlokatorów (też mają kota). Będąc tu oboje możemy sobie wynająć coś osobnego lub w ostateczności mam propozycję wynajęcia wspólnego mieszkania z parą znajomych (na koty wyrazili zgodę). Co do pracy... nigdy i nigdzie nie masz pewności, że za chwilę jej nie stracisz.Waśnie dlatego tu jestem, bo zostanie w Polsce oznaczałoby chociażby fakt, że nie będę mogła o koty zadbać. Wszystko miało być inaczej przed wyjazdem. Miałam mieć pracę i mieszkanie, ale nie było to załatwione. Teraz się ustatkowałam w końcu, pracuję w magazynie M&S po 8 godzin dziennie, inwestują we mnie. Może to być praca na parę lat, ale nigdy nie masz pewności. Witek ma załatwioną pracę na start tutaj ale musiałby być tu za ok 1-1,5m-ca. Jeżeli chodzi o pobyt wszystkich kotów w obecnym domu to nie jest tak, że nie jest to pilne. Teściowa ma ok 70lat, jest schorowana i naprawdę nie życzy sobie kotów dłużej. Dlaczego ona podejmuje decyzję? Bo to my mieszkamy u nie, nie odwrotnie. Ile koty mają czasu. Tak naprawdę nie wiem. Zakładam ok miesiąca, znając charakter. Co zrobi jak nie znajdzie się domu? Szczerze nie wiem. Już to przerabialiśmy, szukaliśmy domu dla malucha, którego mat porzuciła u nas, trwało to wg niej za długo, więc pewnego dnia po prostu wróciłam z pracy i kota nie było. Podobno oddała go pierwszej napotkanej na ulicy osobie, do domu tylko wychodzącego (tzn w gospodarstwie), gzie kociak w życiu nie był oswojony z otwartą przestrzenią. Nigdy nie udało nam się dowiedzieć co z kotem, czy w ogóle tam dotarł, ludzie i kot przepadli. Co może stać się z tymi kotami bez względu na to czy wrócę do Polski czy nie? Myślę, ze któregkaWy podjęliście już decyzję, dnia mogą wyjść i nie wrócić, nie sądzę, że zawiezie je do schroniska, bo zdrowie i sytuacja jej na to nie pozwoli.Kiedy to się stanie? Naprawdę może mieć dosyć w każdej chwili. Dlaczego na tymczasie w oczekiwaniu na 6m-cy może zostać tylko jeden Wenus? Bo nie sprawia najmniejszych problemów, wychodzi na chwilkę, wraca, zje, śpi i jest samodzielny. O co chodzi z kłopotliwym Rudaskiem? Hm.... na chwilę obecną wiem, że rujnuje wszystko pazurkami. Nie robi tego ze złości. Bardzo bardzo potrzebuje uwagi i możesz go przytulać prawie cały czas a on i tak, żeby zwrócić na siebie uwagę zaczyna drapać i wchodzić na różne rzeczy, na opiekuna również. Wszyscy byliśmy bardzo podrapani od pazurków (nie dlatego, że długie, ale tak myślę, że on robi to z całą siłą aby wyczuć, że czegoś się chwycił, aby mieć pewność, że nie spadnie itd). Teściowa z tego co wiem ma w tej chwili podarte ubrania, kanapy no i cała jest pokaleczona, więc nie zniesie tego dłużej. Jeżeli chodzi o to co nowy opiekun powinnien wiedzieć...Kiedy przybył do nas trudno było mu się zaadaptować, wiemy dlaczego. Jego stres objawiał się tym, że przez około 1,5roku, czyli tyle ile trwała jego akceptacja naszego otoczenia (nie nas) załatwiał się w każdym możliwym miejscu, naprawdę każdym, nie było suchego skrawka. Płakać się chciało, sprzątaliśmy i szukaliśmy rozwiązania. Najpierw pozabieraliśmy go do najbliższego weta, nie znalazł przyczyny, potem do paru klinik w Bydgoszczy, badania, środki i itp. Wszyscy zdiagnozowali jednakowo. Rudasek był okazem zdrowia i z tego aspektu nie było żadnych przyczyn w jego zachowaniu. Oczywiście stosowaliśmy wszelkie odstraszacze, kocie feromony, bo miały uspakajać psychikę itd itd. Kompletnie nic nie działało. Rudasek był nr 1, resztę troszkę kociaczków troszkę odsunęliśmy. Zresztą nie było wyboru, bo Rudasek sam je izolował. Rok czasu czekaliśmy na drobny postęp w jego relacjach z pozostałą trójką. Przez rok wyglądało to tak, że nie spuszczaliśmy z oka żadnego z kotów kiedy przechodziły obok niego, bo mimo iż nie robiły mu krzywdy (chciały powąchać, pobawić się) on niemiłosiernie syczał, prychał i albo uciekał albo zaczynał atak. Kiedy por roku doszło do tego, że był o wstanie siedzieć/leżeć obok innego kota byliśmy szczęśliwi i odetchnęliśmy z ulgą. Kiedy przeszedł tą chorobę, zaczął otwierać się na ludzi, koty, świat. Wszystkie koty w końcu stworzyły rodzinę, sam Rudasek nareszcie poczuł się częścią wszystkiego. Nie odtrąciliśmy go, mimo że nasza dwójka wetów sugerowała uśpienie, 24h/dobę był przy mnie i pod opieką innych kotów(w trakcie choroby często przy nim przesiadywały).Wszystko się ustabilizowało, nareszcie. Zgadza się mój wyjazd burzy cały porządek. Nie wiem co gorsze: zmiana otoczenia z dotychczasowym opiekunem i innym kompanem czy zmiana opiekuna wraz nowym otoczeniem? Wy podjęliście w sumie decyzję, prosić (albo ostrzej) aby dla dobra Rudaska dać mu szansę na prawdziwy dobry dom, który Alicja może mu zapewnić, bo my jesteśmy beznadziejni. Skoro wszyscy wypowiadacie się i wiecie co jest dla niego najlepsze, nigdy się nie opiekując nim to ok. Macie doświadczenie z mnóstwem kotów, mnóstwo kontaktów i zapewne wszyscy macie stabilną sytuację i jesteście pewni, że nigdy w waszym życiu nie nastąpią zmiany najgorsze - moje gratulacje. Chcemy, żeby Rudasek był szczęśliwy, myśleliśmy, że mimo przeciwności z jakąś pomocą chociaż dwójka kotów będzie mogła zostać z nami, ale skoro Alicja albo ktokolwiek inny chce mu dać dom taki na wieki wieków i jest pewny, że nigdy w jego życiu nic się nie zmieni i przede wszystkim liczy się z zachowaniem kociaka w nowym miejscu i akceptuje to, to może rzeczywiście jest to dla niego odpowiedni dom. Chciałabym wierzyć, że przy zmianie domu Rudasek nie będzie miał takich problemów z akceptacją jak u nas, a może ktoś załatwi mu kociego psychologa (np. tu w Anglii wiele psów ma swoich psychologa). Możecie mu wyrobić paszport, wywieźć do nowego domu w Polsce czy zagranicą. Na ten czas dogadamy się z teściową.
Sprawę Rudaska uważam za zamkniętą, jeżeli Lidka i Alicja nadal są zainteresowane. Pozostaje mi teraz znaleźć domy dla dwójki moich dorosłych kotów. Zrobimy wszystko, żeby nie trafiły one na ulice bądź do schroniska, ale my jako osoby prywatne mamy znacznie mniejsze szanse niż wy ludzie z fundacji, opiekunowie DT, kociarze ze środowiska.
Prawda jest taka, że żadne rozwiązanie nie jest dobre. Kiedy zakładano wątek któregokolwiek z naszych kociaków byliście oburzeni, że oddajemy (porzucamy, pozbywamy się itd), kiedy pojawiło się światełko, że może moglibyśmy dwa wziąć jeszcze bardziej nas krytykujecie...
W każdym razie dziękujemy wszystkim, za rozpoczęcie wątków i za opinie i porady, bo wiemy, że na pewno na swój sposób każdy chciał pomóc.
Chyba wystarczająco opisałam temat, nigdy nie wiem kiedy skońćzyć...

Danka_83

 
Posty: 6
Od: Śro cze 30, 2010 19:14

Post » Czw lip 01, 2010 17:34 Re: Rudasek BEZ oczu :( znowu traci dom!!!!!!!!!! :(

Skoro Rudasek miałby możliwość zamieszkania w Szwajcarii, to może warto rozważyć opcję ściągnięcia do UK Mruczka lub Misi? Wówczas aż 3 koty miałyby zapewniony dom (zdaję sobie sprawę, że i tak konieczne będzie znalezienie tymczasu, ale wydaje mi się, że łatwiej znaleźć tymczas, gdy wiadomo, że w perspektywie kot za pół roku trafi do domu stałego). Nic nie narzucam oczywiście, przedstawiam tylko swoją opinię z racjonalnego punktu widzenia...

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 656 gości