Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 9.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 29, 2010 9:18 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Na razie kocyka nie ma, więc Misza trafił do kuwety. :wink:
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto cze 29, 2010 9:18 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Ale ja widzę same plusy.
Kot nie będzie w tłumie innych kotów więc nie będzie zestresowany.
Wtedy szybciej wyzdrowieje jego psychika i kot się szybciej resocjalizuje.
Dalia to odpowiedzialny opiekun dbający o dobro kotów.
No i Dalia ma wakat w domu i sercu.

Dalia - co ty na to? Podejmiesz się?

Nie pisałaś o Miszy Dalia. Ale w ogóle o sytuacji kotów w domu Mirka_t.
A z MariaD widuję was na forum Mirka_t niemal zawsze w parze.

alfabia

 
Posty: 204
Od: Pon lis 24, 2008 20:31

Post » Wto cze 29, 2010 9:21 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Gdzieś tu na forum czytałam,że nie wystarczy mieć serce,trzeba mieć na wyposażeniu dodatkowo rozum.No i ten słynny rozsądek 8)
Legnica
 

Post » Wto cze 29, 2010 9:24 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Legnica pisze:Gdzieś tu na forum czytałam,że nie wystarczy mieć serce,trzeba mieć na wyposażeniu dodatkowo rozum.No i ten słynny rozsądek 8)


Legnica zapomniałaś o estetyce? :wink: nie wspominam już o dopasowaniu kolorystycznym :wink:

PearlRain

 
Posty: 6184
Od: Pt gru 11, 2009 12:06
Lokalizacja: Duża Wyspa

Post » Wto cze 29, 2010 9:28 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

alfabia pisze:Ale ja widzę same plusy.
Kot nie będzie w tłumie innych kotów więc nie będzie zestresowany.
Wtedy szybciej wyzdrowieje jego psychika i kot się szybciej resocjalizuje.
Dalia to odpowiedzialny opiekun dbający o dobro kotów.
No i Dalia ma wakat w domu i sercu.

Dalia - co ty na to? Podejmiesz się?

Nie pisałaś o Miszy Dalia. Ale w ogóle o sytuacji kotów w domu Mirka_t.
A z MariaD widuję was na forum Mirka_t niemal zawsze w parze.

po raz kolejny 8O
warto byłoby przeczytać posty i chwile o nich pomyśłeć przed napisaniem czegokolwiek- to zazwyczaj korzystnie wpływa na wypowiedź :wink:

zły adres - ja nie kolekcjonuje kotów
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 29, 2010 9:31 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Panny chórzystki, nie zastanowią sie nad sytuacją, ale już w ciemno atakują - mniej głupio, bardziej głupio, ale niezmiennie głupio i na oślep. Jak owce, gdy jedna zameczy, następne sie zaraz do chóru dołączą :wink:

A tu się zaczęło
mirka_t pisze:Dzisiaj Misza się doigrał. Stracił kocyk i już nie dostanie. Ostatnio postanowił nie korzystać z kuwety wcale. Sikał i robił kupę na kocyki, które ciągle jak głupia prałam. Zmieniłam żwirek w kuwecie myśląc, że mu się znudził, ale nic to nie dało. Postawiłam kuwetę bliżej kocyka i nadal było mu nie po drodze. Dlatego starcił kocyki i będzie leżał na gołej wykładzinie.

Moim zdaniem, dziki i wolno żyjący kot, gdy odżył i przestał stresować się przede wszystkim bólem zaczyna się stresować sytuacją. I tak naprawdę najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest znalezienie mu domu wychodzącego, albo raczej gospodarstwa (stajni?) gdzie mógłby żyć dokarmiany, ale wolny. Stresuje go klatka, ale przede wszystkim stresuje go mieszkanie, zamknięcie. Nie ma znaczenia czy będzie sikał w klatce czy pod szafką.

Mruczeńka1981 pisze:Ponieważ to ja wysłałam Miszę do Mirki postanowiłam coś napisać. W schronisku w rogu klatki kot ten cierpiał niewyobrazalnie, ponieważ przez kilka tygodni miał otwartą ranę, a nikt z weterynarzy nie chciał się zająć dzikusem. Gdyby nie Mirka zostałby uśpiony, zagłodzony lub puszczony na wybieg dla dzikusów bez przeleczenia. Z bólu na nic nie reagował, więc uznano go na głuchego. Ja widzę ogromne postępy zarówno w wyglądzia jak i zachowaniu kota. Po takich przejściach i takim bólu nie ma się co spodziewać cudów, a pomysł o domku wychodzącym to chyba jakiś okrutny żart. Wiem, że przez Miszę Mirka ma dużo nieprzyjemności i dużo roboty. Nikt inny nie podjął się ratowania tego kota. Mi pozostaje tylko dziękować i pomagać chociaż finansowo w miarę możliwości. A to, że kot przebywa w klatce, nie jest problemem przy tak długim leczeniu i po takich przejściach. On się w takiej przestrzeni czuje bezpiecznie.

krynia08 pisze:a ja chciałam PODZIĘKOWAĆ MRUCZEŃCE za wypowiedż i cieple słowa bo ZNA TEGO KOTA OSOBIŚCIE :1luvu:

Z tego co obie piszecie wynika, że mało wiecie o kotach wolno żyjących. Kot został wyleczony, świetnie, chwała mirce_t. Teraz trzeba mu znaleźć jakieś przyjazne miejsce.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 29, 2010 9:36 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Na razie kocyka nie ma, więc Misza trafił do kuwety. :wink:

A może to zasługa tego czarnego z filmiku, co skorzystał z kuwety Miszy
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Wto cze 29, 2010 9:37 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

To znaczy że nie pomożesz Miszy?
Mimo tak jego trudnej sytuacji?

Wiesz, że u Mirka_t warunki są fatalne: Przeludnienie ("przekocenie"), zła opieka medyczna.

Wiem, że wiesz jak powinna wyglądać opieka nad kotem. Jeśli nie wiesz MariaD pomoże ci merytorycznie a może nawet w praktyce. Dziewczyny - ratujcie Miszę!

alfabia

 
Posty: 204
Od: Pon lis 24, 2008 20:31

Post » Wto cze 29, 2010 9:39 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Casica przez wiele lat trzymałaś własnego w klatce. Dużej, ale klatce. Uważałaś, że to dla jego dobra, bo tylko Ty znasz tego kota. Przyjmij do wiadomości, że przez te miesiące poznałam Miszę. Każdy kot jest inny a Ty pakujesz Miszę do jednego worka z wszystkimi wolnożyjącymi kotami. Masz czelność twierdzić, że wiesz co jest dla niego lepsze nie znając kota.

Co z tego wynika, że napiszesz "Teraz trzeba mu znaleźć jakieś przyjazne miejsce." Jedno wielkie G biorąc pod uwagę jak prężne są adopcje.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto cze 29, 2010 9:42 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

A jak się nie uda kociny obłaskawić,po paru miesiącach wyśle się go do stajni,bo dziki jest przecież i luzik.W razie problemów,widzę ze i specjaliści od opieki nad kotami na ulicy chętnie doradzą :ok:
Legnica
 

Post » Wto cze 29, 2010 9:46 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

krynia08 pisze:a ja chciałam PODZIĘKOWAĆ MRUCZEŃCE za wypowiedż i cieple słowa bo ZNA TEGO KOTA OSOBIŚCIE :1luvu: MIRKO jak dla mnie laika dokonałaś CUDU Z TYM KOTEM

napisalam ze jestem laikiem ale chyba słowa podziękowania sie należą
krynia08
 

Post » Wto cze 29, 2010 9:52 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

krynia08 pisze:a ja chciałam PODZIĘKOWAĆ MRUCZEŃCE za wypowiedż i cieple słowa bo ZNA TEGO KOTA OSOBIŚCIE :1luvu: MIRKO jak dla mnie laika dokonałaś CUDU Z TYM KOTEM

Też widziałam Miszę, wiozłam go do Poznania, skąd dalej pojechał do Mirki. Ja stwierdziłam, po kilku godzinach podróży z Miszą że jest nie tylko głuchy ale najprawdopodobniej mocno niedowidzący. Widziałam "na żywo" ucho Miszy, możecie wierzyć lub nie ale zdjęcia nie oddają tego jak on wyglądał. Misza nie chciał tez się głaskać, podczas przepakowywania z transportera jednego do drugiego przeszedł sam szybciutko i schował się w kąciku. Podczas podróży najspokojniejszy był kiedy miał praktycznie całkiem zamknięty ocieplacz (jechaliśmy zimą i transportery były w ocieplaczu). Widok Miszy na kolanach Mirki, głaskanego sprawił że szczeka mi opadła. Wiem też jak długo i iloma różnymi sposobami Mirka leczyła ucho Miszy i próbowała je uratować przed amputacją (wiem bo sama nawet jej wysyłałam jedną z maści). Wiem ile pracy wymaga ten kot, nie tylko pracy nad stanem fizycznym ale i psychicznym. I uważam że niektóre opinie są naprawdę krzywdzące, szczególnie że osoby, które je wypisują nie mają najmniejszego pojęcia o Miszy i o codziennej pracy jaką trzeba włożyć w doprowadzenie Miszy do ładu (fizycznego i psychicznego). Nawet całe stado zdrowych kotów łatwiej ogarnąć niż jednego chorego, wystraszonego i niewspółpracującego kota. Nie macie tez zielonego pojęcia o tym jaki los czeka w schronisku koty takie jak Misza. Ja wiem, i powtórzę za Mruczeńką - Mirka uratowała Miszy życie.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 29, 2010 9:54 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Post z 10 czerwca: i widać, że rana jeszcze nie dokońca zabliźniona
mirka_t pisze:Misza w schronisku Obrazek i dzisiejszy.Obrazek


casica pisze:Z tego co obie piszecie wynika, że mało wiecie o kotach wolno żyjących. Kot został wyleczony, świetnie, chwała mirce_t. Teraz trzeba mu znaleźć jakieś przyjazne miejsce.

Nie ważne, że tak mało czasu upłynęło, według Ciebie najwyższa pora znaleźć Miszy jakieś przyjazne miejsce.

Faktycznie, dużo wiesz o kotach wolno żyjących. Reszta to mniej, lub bardziej głupie "panny chórzystki" (zresztą wg Ciebie taka jest większość forumowiczów prawie w każdym wątku/temacie na tym forum)
Ostatnio edytowano Wto cze 29, 2010 9:57 przez Amika6, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Wto cze 29, 2010 9:56 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:Misza o ile dobrze iwdze i czytam nie ma problemów z poruszaniem się,


ZAGWOSTKA
- czy jest to czy nie jest negacja trzymania Miszy w klatce ??
Obrazek

Jamagda

 
Posty: 206
Od: Wto cze 09, 2009 8:06
Lokalizacja: Wrocław/ pomorze

Post » Wto cze 29, 2010 10:02 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Casica przez wiele lat trzymałaś własnego w klatce. Dużej, ale klatce. Uważałaś, że to dla jego dobra, bo tylko Ty znasz tego kota. Przyjmij do wiadomości, że przez te miesiące poznałam Miszę. Każdy kot jest inny a Ty pakujesz Miszę do jednego worka z wszystkimi wolnożyjącymi kotami. Masz czelność twierdzić, że wiesz co jest dla niego lepsze nie znając kota.

Co z tego wynika, że napiszesz "Teraz trzeba mu znaleźć jakieś przyjazne miejsce." Jedno wielkie G biorąc pod uwagę jak prężne są adopcje.

Źle doczytałaś, Dracul nawet roku nie spędził w klatce. No i Dracul nie był kotem dzikim, był kotem urodzonym w domu, z domowej kotki. Gdyby nie zaakceptował takiego rozwiązania, nie mieszkałby w willi, to też brałam pod uwagę - dalszą totalna dewastację mieszkania, szczęśliwie zaakceptował bez najmniejszego problemu.
Z tego co piszesz o Miszy, on nie bardzo się odnajduje w tej sytuacji, być może nigdy jej nie zaakceptuje. Bo z Twoich słów wynika, że raczej się nie przełamał. Więc skoro piszesz, że zaczął sikać, odpowiadam po prostu - byc może nadal powinien być kotem wolno żyjącym. Problem gdzie mu znaleźć odpowiednie miejsce do życia jest innym, osobnym problemem i nie twierdzę, że akurat łatwo o rozwiązanie. A jeśli znajdę mu takie miejsce?
Mam znajomych w Borach Tucholskich, kociarzy (okolica bardzo spokojna, żadnych ruchliwych dróg w promieniu kilkunastu kilometrów). Gdyby sie zgodzili przyjąć takiego kota, dałabyś go tam?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 80 gości