Basanti pisze:Jeśli chodzi o szczepionkę to kotek dostał Fellocell CVR-C firmy Pfizer - znacie się może na co to jest dokładnie?:)
szczepionka przeciw katarowi kociemu i panleukopenii
http://www.infovets.com/free/feline/default.asp?page=C/C220.htmpamiętaj, że trzeba ją powtórzyć za 3 tygodnie (w tym linku jest napisane, że za 2-3 tyg, ale w necie znalazłam też info, że powtórka po 3-4 tyg, więc 3 tyg. są kompromisem

)
Basanti pisze:Szczepionka na szczęście ważna była jeszcze pół roku, co jest o tyle istotne że tu o przeterminowane leki bardzo łatwo.

skąd ja to znam... na pocieszenie napiszę, że niedawno kupowałam w PL u weta szczepionki p.grzybicy... i w PL, wyluzowana i spokojna, że data na pewno jest ok, nie sprawdziłam u weta, a w domu okazało się, że szczepionka ważna do 03/2009

Musiałam wymieniać
Basanti pisze:Bekos tak jak mówisz, tutaj zwierzęta w ZOO też nie mają rewelacyjnych warunków. Do tego zaskakujące jest to, że z większością z nich za 1 dolara wciśniętego opiekunowi można sobie zrobić zdjęcie prawie ze wszystkim. Z młodym lwem na rękach, głaszcząc niedźwiedzia czy trzymając za trąbę słonia. Pomijając stres zwierząt, które pewnie z czasem do tego przywykają nikt nie zdaje sobie sprawy jak łatwo o tragedię
u nas w zoo nie widać opiekunów... może ich nie ma

a beztroska, no cóż, typowa dla mentalności pewnych narodów
Basanti pisze:Znalazłam za to jedną klinikę, do której koleżanka chodzi z psem i jest zadowolona. Mają tam laboratorium, RTG itp. co jak na Egipt i weterynarza jest znacznym osiągnięciem.
mam nadzieję, że w klinice oprócz sprzętu mają także kompetentnych wetów

ale skoro koleżanka zadowolona, to powinno być ok
Basanti pisze:Martwi mnie tutaj kastracja kotka. Lekarze nie mają tu doświadczenia i nie wszyscy chcą ją wykonywać. Jest to niestety zakazane religijnie i potępiane społecznie jako "poprawianie Boga". W związku z tym zwierzaki mnożą się na potęgę, po czym są albo nocami odstrzeliwane albo co gorsza ( łapane i wywożone na pustynię, gdzie czeka je śmierć z pragnienia.

tak, tak, znów znajome klimaty. całkiem niedawno to samo usłyszałam, jak dawałam do adopcji wysterylizowaną kicię. bo przecież poprawianie natury to grzech

no ale w takim razie ja ten grzech biorę na siebie

moja wetka, mimo że jest praktykującą muzułmanką noszącą tradycyjną chustę, robi kastracje i sterylki (nawet aborcyjne), bo uważa, że bierze pod uwagę cierpienie zwierząt niewysterylizowanych i pozostawianie zwierząt na pastwę niekontrolowanego instynktownego rozmnażania, a potem umieranie kociąt z głodu i chorób, wydaje jej się gorszym grzechem. sama kastracja jest zabiegiem prostym, ranka jest mała i dobrze się goi, więc nie bój się powikłań. w tej klinice powinnaś znaleźć weta, któy się tego podejmie. tylko nie spiesz się z kastracją - poczekaj, aż kocurek skończy min. 7 m-cy, żeby układ moczowo-płciowy w pełni się wykształcił (ja swojego kastrowałam jak miał 11 m-cy - jeszcze nie zdążył rozpocząć znaczenia)
Miro jest cudnym aniołkiem

Zabaczymy, czy rogi mu wyrosną
