Hospicjum 'J&j'[7]...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 23, 2010 21:40 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

PearlRain pisze:
mpacz78 pisze:Sytuacja stabilna, nie mogłam wytrzymać niepewnosci i dzwoniłam.
Ja wiem, że jestem pesymistka, często widzę te gorsze scenariusze, a teraz dla tego, ze ciągle mnie to boli, że musiałam oddać Fuksika, w jej mniemaniu na pewno "wyrządziłam jej krzywdę" w sensie, że tu się przyzwyczaiła, ale fakt bądźmy dobrej myśli, jest silna jeśli da sobie radę z tym kryzysem to może potem odnajdzie się u Agn i wszystko będzie dobrze.


u Agn ma opiekę najlepszą pod słońcem :ok: zobaczysz będzie dobrze :D


Też mi się wydaje ze u Agn ma dobrą opiekę i ona ma doświadczenie z takimi kotami.
Musimy myśleć pozytywnie Fuksia jest silna.
Zaraz wpłacę na konto Agn grosik.
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro cze 23, 2010 22:31 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

pixie65 pisze:
Agn pisze:Rozmawiałam też z Doc o stanie Fuksji. Koncepcja z cukrzycą i powiązanym z tym 'zanikowym' widzeniem - raczej odpada. Przy cukrzycy traci się wzrok mniej lub bardziej stopniowo i nieodwracalnie. Nie ma tak, że raz się widzi, raz nie. Raczej potwierdza to opcję z podtruciem mocznikiem i innymi związkami, mogącymi też być wynikiem uogólnionego zakażenia.

Mnie najbardziej dziwi, że nic nie było widać w badaniu oczu. Żadnych wylewów, śladów odklejenia siatkówki.
Taka "nagła utrata wzroku" jest możliwa przy pnn i nadciśnieniu tętniczym (charakterystyczny przy tym jest też "galopujący" rytm serca przy osłuchiwaniu).

W cukrzycy co innego utrata wzroku - stopniowa i nieodwracalna - a co innego chwilowe "niewidzenie" podczas spadku poziomu cukru. Ta druga sytuacja to raczej ogólny brak kontaktu z otoczeniem - "wyłączanie się" wzroku, słuchu, reakcji na bodźce. Miałam burą kicię z cukrzycą - kiedy spadał jej poziom cukru (np. dostała insulinę, a jedzenie wyrzygała gdzieś cichcem w kącie), zaczynała chodzić wzdłuż ścian. Szła przed siebie zupełnie nieprzytomnie, dochodziła do ściany, a potem wzdłuż niej, przez wszystkie pomieszczenia, gramoląc się niezgrabnie przez przeszkody. Jeśli wyłapałam to pierwsze, nieprzytomne spojrzenie, zanim jeszcze przestała reagować na cokolwiek - dawałam jej ulepek z wody i cukru (łyżeczką albo strzykawką) i po mniej więcej pół godziny wszystko mijało. Jeśli nie zauważyłam w porę - traciła zupełnie kontakt i albo udawało się mi się ją jednak na siłę napoić cukrem (przy okazji wszystko wokół, i ja, i kot, było obryzgane lepką mazią), albo taksówka, do weta i kroplówka z glukozy. Ze dwa razy w ogóle nie zauważyłam że coś się dzieje (nocą, kiedy spałam) i były drgawki i puszczenie zwieraczy. Potem wszystko mijało i miałam normalną, miziastą i żwawą kotę.

Nawet jeśli u Fuksi to nie cukrzyca, to chyba warto byłoby sprawdzić...
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 23, 2010 22:43 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

[quote="PumaIM":k1gt2h0u]
W cukrzycy co innego utrata wzroku - stopniowa i nieodwracalna - a co innego chwilowe "niewidzenie" podczas spadku poziomu cukru. Ta druga sytuacja to raczej ogólny brak kontaktu z otoczeniem - "wyłączanie się" wzroku, słuchu, reakcji na bodźce. Miałam burą kicię z cukrzycą - kiedy spadał jej poziom cukru (np. dostała insulinę, a jedzenie wyrzygała gdzieś cichcem w kącie), zaczynała chodzić wzdłuż ścian. Szła przed siebie zupełnie nieprzytomnie, dochodziła do ściany, a potem wzdłuż niej, przez wszystkie pomieszczenia, gramoląc się niezgrabnie przez przeszkody. Jeśli wyłapałam to pierwsze, nieprzytomne spojrzenie, zanim jeszcze przestała reagować na cokolwiek - dawałam jej ulepek z wody i cukru (łyżeczką albo strzykawką) i po mniej więcej pół godziny wszystko mijało. Jeśli nie zauważyłam w porę - traciła zupełnie kontakt i albo udawało się mi się ją jednak na siłę napoić cukrem (przy okazji wszystko wokół, i ja, i kot, było obryzgane lepką mazią), albo taksówka, do weta i kroplówka z glukozy. Ze dwa razy w ogóle nie zauważyłam że coś się dzieje (nocą, kiedy spałam) i były drgawki i puszczenie zwieraczy. Potem wszystko mijało i miałam normalną, miziastą i żwawą kotę.

Nawet jeśli u Fuksi to nie cukrzyca, to chyba warto byłoby sprawdzić...[/quote:k1gt2h0u]

A widzisz. Dla mnie to cenna informacja. Bo ja mam ogólnie wrażenie, że Fuksja zachowuje się tak, jakby miała skaczący poziom cukru. Inna sprawa, że od przedwczoraj właściwie nie je i jest na wlewach, a poziom cukru w pierwszym gabinecie miała podniesiony.
Mam totalny mętlik w głowie.
Fuksja była znowu nieco podminowana. Burczała na mnie, a kiedy położyłam się obok niej na poduszce dostałam z packi w ucho. Znowu nie pozwoliła się dotknąć, a na dodatek miała ślinotok. Podałam jej minimalną dawkę Metacamu - uspokoiła się. Coraz bardziej przekonuję się, że te jej burki i nerwowość, to reakcja bólowa. Nie wiem tylko, co ją boli.
Wyprałam tyłokocie, zmieniłam pieluchę - była pełna siuśków, kupy nie ma. Wyciskanie reszty siusiu odbyło się bez kłopotu - krwi jest w końcu mniej. Smarowanie pupy też zniosła dzielnie i bez protestów, ale macanie brzuszka już się nie podobało. Mam nieodparte wrażenie, że coś w tym brzuchu siedzi - tylko dlaczego nie widać tego na USG??
Ostatnio edytowano Śro gru 28, 2011 16:25 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro cze 23, 2010 22:50 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Agn - wiesz, że ja się nie znam na medycynie weterynaryjnej :? Ale jest chyba coś takiego jak USG z kontrastem - przepływowe się nazywa :roll: Z tego co pamiętam to tylko na takim USG pewne schorzenia brzuszne jednoznacznie wychodzą ...........
Tak piszę, bo podejrzewasz że coś z brzusiem Fuksji jest nie tak ..........

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro cze 23, 2010 23:08 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

A59 - też myślałam o USG z kontrastem.
Na razie obserwacje i wynikające z nich wnioski spływają właściwie z chwili na chwilę.
Kiedy próbowałam przed podaniem Metacamu nakarmić Fuksję na siłę - protestowała, bluzgając przy tym siarczyście. Teraz mogę jej wepchać na siłę do buzi Gerberka, a ona nawet nie pluje, nie oblizuje się i... nie połyka.
Jutro rano spróbuję dodzwonić się do Doc, może będzie miał jakiś pomysł i chwilę czasu, to podjedziemy.
Ostatnio edytowano Śro gru 28, 2011 16:26 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro cze 23, 2010 23:51 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Agn - Fuksja jest pod najlepszą opieką :ok: :ok: :ok: Trzymam mocne kciuki za diagnozę :ok: :ok: :ok:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Czw cze 24, 2010 7:42 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

pixie65 pisze:Mnie najbardziej dziwi, że nic nie było widać w badaniu oczu. Żadnych wylewów, śladów odklejenia siatkówki.
Taka "nagła utrata wzroku" jest możliwa przy pnn i nadciśnieniu tętniczym (charakterystyczny przy tym jest też "galopujący" rytm serca przy osłuchiwaniu).


A moze ona traci wzrok nie "w oku" ale w mozgu?
Nie widzialam nigdy kota ktory w jednej chwili wzrok traci - ale wydaje mi sie ze nie powinien wtedy czuc silnego niepokoju i dochodzic do sciany i przy niej stropowac - to taki bardziej neurologiczny objaw.
Moze to rodzaj ataku padaczkowego?

Blue

 
Posty: 23953
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw cze 24, 2010 7:56 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Blue pisze:
pixie65 pisze:Mnie najbardziej dziwi, że nic nie było widać w badaniu oczu. Żadnych wylewów, śladów odklejenia siatkówki.
Taka "nagła utrata wzroku" jest możliwa przy pnn i nadciśnieniu tętniczym (charakterystyczny przy tym jest też "galopujący" rytm serca przy osłuchiwaniu).


A moze ona traci wzrok nie "w oku" ale w mozgu?
Nie widzialam nigdy kota ktory w jednej chwili wzrok traci - ale wydaje mi sie ze nie powinien wtedy czuc silnego niepokoju i dochodzic do sciany i przy niej stropowac - to taki bardziej neurologiczny objaw.
Moze to rodzaj ataku padaczkowego?


takie "utraty" wzroku znam z autopsji, u mnie występują przy spadku cukru, u kota pewno przebiega to podobnie - najpierw zaburzenia widzenia z niewidzeniem włącznie, uczucie niepokoju :!: drżenie mięśni i zlewny pot - nie jestem cukrzykiem ale mam napadowe spadki, po wyrównaniu wszystko wraca do "normy" moi domowi cukrzycy mama i ojciec mają podobnie przy spadkach przy tym wszystkim znani mi cukrzycy rodzinni i nie tylko mają problemy z perystaltyką albo gnębią ich zatwardzenia albo rozwolnienia. Stąd moje skojarzenie z tym co się dzieje z Fuksją.

PearlRain

 
Posty: 6184
Od: Pt gru 11, 2009 12:06
Lokalizacja: Duża Wyspa

Post » Czw cze 24, 2010 8:00 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

jejku co sie porobiło,
Agn jestes Wielka!
3mam kciuki za Fuksiora! i resztę Twoich ogonków
Maria (tzn mary4 lub maria_kania)
Obrazek

maria_kania

 
Posty: 9568
Od: Śro wrz 17, 2008 13:18
Lokalizacja: Gdynia Chylonia - Gdynia Cisowa

Post » Czw cze 24, 2010 9:24 Re: Hospicjum 'J&j'[7]. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Agn pisze: W nocy zachowywała się tak, jakby straciła wzrok. Miała sztywne, niereagujące źrenice. Nie reagowała na koty, a postawiona na podłodze szła po linii prostej tak długo aż natknęła się na przeszkodę i na niej się zatrzymywała, nie śledziła wzrokiem ruchu i nie reagowała na zbliżenie palca do oka.


Tego cytatu szukalam.
To objaw neurologiczny - tak nie zachowuje sie kot ktory utracil wzrok.

Trzymam kciuki za bidulke.

Blue

 
Posty: 23953
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw cze 24, 2010 9:54 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Agn pisze:Mam totalny mętlik w głowie.
Fuksja była znowu nieco podminowana. Burczała na mnie, a kiedy położyłam się obok niej na poduszce dostałam z packi w ucho. Znowu nie pozwoliła się dotknąć, a na dodatek miała ślinotok. Podałam jej minimalną dawkę Metacamu - uspokoiła się. Coraz bardziej przekonuję się, że te jej burki i nerwowość, to reakcja bólowa. Nie wiem tylko, co ją boli.
Wyprałam tyłokocie, zmieniłam pieluchę - była pełna siuśków, kupy nie ma. Wyciskanie reszty siusiu odbyło się bez kłopotu - krwi jest w końcu mniej. Smarowanie pupy też zniosła dzielnie i bez protestów, ale macanie brzuszka już się nie podobało. Mam nieodparte wrażenie, że coś w tym brzuchu siedzi - tylko dlaczego nie widać tego na USG??


Agn, jak znam Fuksię to może być trafne przypuszczenie. Jak była ostatnio u mnie, to była dla mnie prawie cały czas bardzo milutka, mruczała i miziała się, ale raz jak jej się nieco odparzyło z tyłu, i przy zabiegach higienicznych może niezbyt delikatnie jej tam dotknęłam to też dostałam po łapach z pazurami i było burczenie, syki - ona tak reaguje na ból.
Może ogólnie ją boli, przecież tak silne zapalenie pęcherza może boleć, może ją piecze jak siki lecą.
Dobrze, ze krwawienie się zmniejszyło.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw cze 24, 2010 10:59 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

Kolejna nocka w plecy. Musiałam odespać.
Na 16 idziemy do Doc - zrobię bad. krwi, ze wszystkimi szczegółami. Fuksja zachowuje się jak pacjent neurologiczny, a nie urologiczny.

Ból ewidentnie jest skupiony w otrzewnej. Odparzona pupa, po tym, jak wet zdjął jej martwiczą tkankę, a ja w domu doczyściłam jeszcze trochę - goi się dobrze i Fuksja pozwala bez protestów myć tyłek pod bieżąca wodą, wycierać i smarować. Gdyby to pupa ją bolała, to nie pozwalałaby. Protestuje przy zakładaniu pieluchy, gdy muszę ja ułożyć na swoich kolanach - wtedy najprawdopodobniej powstaje jakiś ucisk na narządy wewnętrzne.

W nocy spuchła jej łapa z wenflonem. Poluzowałam plaster, ale opuchlizna nie schodzi [wenflon teraz trzyma się przyklejony `z wierzchu`, plaster nie obejmuje już łapy], chociaż plaster nie był założony za ciasno. Podam jej za chwilę antybiotyk i wyjmę wenflon.

Niepokojące jest to, że Fuksja sama z siebie wcale nie zmienia pozycji w jakiej leży.

Ogarniam stado i dom i lecę z nią do Doc.
Ostatnio edytowano Śro gru 28, 2011 16:26 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw cze 24, 2010 11:33 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

:ok:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Czw cze 24, 2010 12:16 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

ja tez trzymam
i spokoju zyczę

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw cze 24, 2010 12:44 Re: Hospicjum 'J&j'. Kciuki dla Fuksji. Jest lepiej.

:ok: za Fukadełko i resztę...
Nie ma takiego głupstwa i nikczemności, które, byle stale powtarzane, nie zostały wreszcie przyjęte i przestały razić jako głupstwo i nikczemność.
Sławomir Mrożek

marikita

 
Posty: 1601
Od: Śro kwi 08, 2009 12:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 174 gości