w niedzielę było tak:
"Pani Ewo, dziś kupiłem siatkę, jak syn wróci to dzisiaj zamontujemy,
kot na razie nie wychodzi na balkon, tam jest miejsce zarezerwowane dla
kotki ( tylko tam ma chwile spokoju

). Siatka będzie zamontowana na
zewnątrz więc nie ma problemu że ten "diabeł" da radę się wspinać. Na razie żyją jak pies z kotem, Nala stale na niego syczy ale dziś po południu zaczęła go szukać. i syczy jakby mniej. Najgorsze że maluch w nocy spompował się na plecak Łukasza (syna) tak dosyć solidnie. Dzisiaj wystawię jego kuwetę na noc do kuchni i zobaczymy co będzie dalej. Żona bardzo się ucieszyła, tylko bardzo żal jej Nali, bo ta biedna ucieka przed tym szatanem gdzie się da

a on cały zadowolony oczywiście jej szuka. Dom wariatów. Co do imienia to żona z synem coś wymyślą na razie reaguje tylko na otwieraną lodówkę albo dźwięk otwieranej puszki z karmą."
Zasugerowałam, że siusianie może być wynikiem stresu związanego z przeprowadzką, ale:
"Nie sądzę żeby to był skutek stresu, wczoraj i dziś normalnie robi w
kuwetę. Myślę ze miał problem techniczny z uchyleniem drzwi do
łazienki. Dziś wyciąłem dziurę w kratce wentylacyjnej w drzwiach (gania przez nią w kółko jak głupi

) i powinno być po problemie. Łapoczynów na razie nie ma, raz mały dostał z plaskacza wczoraj bo za bardzo kozaczył i tyle. Mam tylko problem z racjonowaniem im jedzenia bo mały rąbie i swoje i jej. Coś muszę wymyślić. Na razie mam w domu obrażoną królewnę i (o)błędnego rycerza i wygląda to tak jak na zdjęciu:

"
Edit: znaczy się zdjęcie jest z niedzieli, a maile z poniedziałku.