Misza pięknie wygląda

Trzymam kciuki za kociaki


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agn pisze:Zamieszać nieco w ogólnym pojęciu na temat FPV - czyli parwowirusa kotów, czyli wirusa panleukopenii?
Z tego, co można wyczytać na forum wynika, że PP to przede wszystkim kwestia infekcji jelit. Objawowo - wymioty, biegunka, brak apetytu, osowiałość, odwodnienie, wycieńczenie. I śmierć.
A przecież właściwe działanie wirusa mamy jak na widelcu już w samej nazwie. Większość wirusów powoduje leukocytozę. Do wirusów powodujących leukopenię zalicza się FIV, FeLV i FPV. To są wirusy immunosupresyjne.
Wirus PP jest w gruncie rzeczy wirusem immunosupresyjnym, a nie jelitowym. I to nie jakieś cudaczne 'mutacje' powodują nieswoistość objawów, a specyfika wirusa, który działając osłabiająco na ukł. odpornościowy, otwiera drzwi innym zakażeniom. A przy malutkich kociakach z nie wiadomo jakich środowisk zaczyna się wtedy wyścig między wirusami i bakteriami - który zabije kociaka pierwszy.
Wrotami zakażenia jest przede wszystkim śluzówka jamy ustnej. Miejscami namnażania - wszystkie te miejsca w organizmie, w których dokonuje się stały i szybki podział komórkowy: węzły chłonne, szpik kostny i błona śluzowa jelita cienkiego.
To nowe spojrzenie na PP pozwala zrozumieć dlaczego Wałek od Mirki przy dodatnim teście na PP nie miał żadnych zmian anatomopatologicznych charakterystycznych dla PP. Przy nadostrej formie PP po prostu nie zdążył nabawić się zmian w jelitach, za to przy powikłaniach calici miał krwotok płucny.
Wnioski do jakich dochodzę z upływem czasu są niestety kiepskie.
Żaden DT, który regularnie bierze kocięta na odchowanie nie jest dla takich kociąt dobrym miejscem. Nawet wtedy, gdy nie miał u siebie potwierdzonej PP. A w szerszym zakresie - dom, w którym są w ogóle jakieś koty nie jest dobrym miejscem do odchowywania kociąt. [Wirus PP może być przenoszony latentnie.]
Co oczywiście stanowi świetną perspektywę dla tych wszystkich kociąt co roku szukających DT.
Muszę to swoje 'odkrycie' przetrawić...
Choć w pewnym sensie niczego to i tak nie zmienia w moich 'procedurach' domowych...
mirka_t pisze:
Wczoraj koło godz.23:30 umarł Wałek.
Dzisiaj rano zabrałam jego ciało do weta na sekcję a Wellę, Grzebyka i Koczka na leczenie. Po otwarciu powłok brzusznych Wałka nic szczególnego poza lekkim przekrwieniem z zewnątrz jelita cienkiego wet nie zauważył. Wewnątrz jelito było normalne. Szukając krwi o pojawieniu się, której powiedziałam wetowi doszedł do płuc. Były one zalane krwią. Wet wstępnie stawiał na powikłania po herpesie lub kalici. Poprosiłam o zrobienie testu na panleukopenię z kału zalegającego w jelicie grubym. Wynik wyszedł pozytywny. Ostateczna przypuszczalna przyczyna zgonu: panleukopenia wikłana herpesem lub kalici.
Grzybek od rana nie miał apetytu, zrobił jasną kupę i miał wysoką gorączkę. Dostał dawkę uderzeniową leków, środek przeciwgorączkowy i kroplówkę podskórnie. Po powrocie do domu zabrał się za jedzenie i zaczął się bawić.
Koczek od wczorajszego wieczora nie chciał jeść nic innego poza mlekiem Welli. Temperaturę i ochotę do zabawy miał w normie. Dostał dzisiaj tylko kroplówkę podskórnie.
Wella zaczęła dzisiaj gorączkować i apetyt jej niezbyt dopisywał. Dostała te same leki co Grzybek.
Kocięta nawodnię jeszcze podskórnie wieczorem.
Jako pierwsza zaczęła chorować Londa, ale wczoraj czuła się znacznie lepiej. Dzisiaj rano zwymiotowała niewielką ilością żółci i apetyt nadal miała nieszczególny. Po podaniu Sedalinu dostała podskórnie kroplówkę i kontynuuję podawanie jej antybiotyku. Zrobiła dzisiaj małą, twardą, prawidłowej barwy kupę.
Skąd panleukopenia wzięłam się w mnie nie dowiem się nigdy. Czy Londa i Wella również mają panleukopenię mogę sprawdzić tylko robiąc testy po 40zł za jeden. Na razie nie mam kompletnie środków i bardzo dziękuję Agn i wszystkim, którzy od razu zaangażowali się w pomoc dla moich kotów.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 136 gości