i jeszcze ciekawostka:
może ktoś kojarzy Nanę, przynajmniej z fotek? To dzika koteczka, dotąd mieszkała głównie w części piwnicznej kociarni,a wszelkie próby zaprzyjaźnienia się z nią spełzały na niczym. Specjalizowała się w błyskawicznej ucieczce...
Otóż przez to,że trzeba jej było zrobić badania i na okres obserwacji zamieszkała w salonie, okazało się,że jest przypuszczalnie olbrzymim pieszczochem. Tyle,że nie odkrytym
W ciągu kilkudziesięciu minut od syczenia i kładzenia uszu po sobie i stanu ogólnego sparaliżowania strachem udało mi się ją zachęcić do odsłaniania brzuszka do głaskania

Po jakiejś pół godzinie zaczęła ugniatać ciasto,a po kolejnym kwadransie mruczeć
Ale trochę drogi przed nią w tym procesie. Jest bardzo spięta.A piękne oczy ma i taka szkoda jej w tej piwnicy...