nighthawk pisze:Eno, Basiu, jak możesz podejrzewać takie rzeczy? U mnie karasie są mimo rozmaitych gości
Ale u mnie nie, bo zdaje się, że moje koty są bardzo zdolne i drapieżne

Jako że Zawada jest od jakiegoś czasu odchudzany wiadomo, że miski z kocim żarciem nie stoją po domu. Wczoraj leżę sobie na łóżku (na piętrze) z Gałeczką przy boku, czytam i widzę wiercącego się Zawadę, odwiedzającego miejsca gdzie bywają miski z jedzeniem. Po chwili nie widzę czarnego zadka, za to słyszę chrupanie. Ki czort??? Biegnę za dźwiękiem i widzę w korytarzu Zawadę bardzo zajętego konsumowaniem jakiejś zdobyczy. Oto co zabrałam mu sprzed paszczy, a co do niedawna było karasiem i pływało sobie (bardzo krótko) w oczku.

Jego nie posądzam. Myślę, że któreś bure. Pewnie Lolka, choć i Pepka nie wykluczyłabym. Scenariusz musiał być taki – po upolowaniu zdobycz została napoczęta, ale nie zjedzona i (dumnie) przyniesiona do domu przez okno połaciowe w dachu. Ale nie jest łatwo. Droga na dach prowadzi od słupka w ogrodzeniu (od frontu więc trzeba z rybą w paszczęce przedreptać dookoła domu) wskoczyć na dach garażu, obejść dach na drugą stronę, teraz najtrudniejsze – przeskoczyć z dachu garażu na dach domu (odległość ok. 1,5 m i różnica wysokości 0,5 m), przebiec do góry na kalenicę, potem tylko w dół do któregoś z okien, jeśli jest zamknięte należy głośno miauczeć, bądź tupać. Ostatnio okna były pootwierane...



W oczku pięknie kwitną lilie. Jako pierwsze Albidy.

Zaobserwowałam w oczku 1 rybę, jesiotra, resztę gdzieś wcięło... Zaobserwowałam też dla odmiany dzisiaj Pepka (podobne zdjęcia Lolki już były). No jak myślicie co on skubaniutki robi???

