Żyjemy.
A jacy wysprzątani jesteśmy...
I odespani, i w ogóle.
W sobotę odwiedziła nas Iwona66 i razem wybrałyśmy się do Mirki. W jedną stronę było w miarę - tylko trochę pobłądziłyśmy w samej Bydgoszczy. Za to droga powrotna przypominała nieco wędrówkę po Kafkowskim sądzie z `Procesu`. Otóż okazało się, że z Bydgoszczy można [b:2jpof9pa]wyjechać[/b:2jpof9pa] tylko jedną drogą do Torunia i to wcale nie była ta droga, którą przyjechałyśmy. Ja byłam gotowa odpuścić i jechać już przez ten Fordon, ale najwyraźniej Iwona była bardziej zawzięta niż ja [albo bardziej ja przerażała wizja jazdy przez most na Wiśle w Toruniu], także w końcu udało się nam trafić tam, gdzie trzeba.
W sobotę ogarnął mnie też wieczorem nagły śpik i tylko zarejestrowałam fakt, że dziecko marudzi na spowolniony internet, a potem padłam jak nieżywa. Ranek niedzielny przyniósł natychmiastowe otrzeźwienie - brak sygnału w kablu. Serwis oczywiście w niedzielę nie działa - pozostało czekać do poniedziałku. W poniedziałek rano zadzwoniłam zgłosić usterkę, pan przyjął i zamilkł. Po południu znowu telefon do serwisu - pan bardzo zdziwiony, że nikt się ze mną nie skontaktował ponownie przyjął zlecenie. Potem oddzwonił drugi pan i umówił się - a jakże - na wtorek.
Dziś wreszcie przyszedł pan, który dużo nie kombinując wymienił modem na nowszy model i poszedł sobie. O. A ja miałam już wizję ukradzionego sygnału, sąsiadów szerzących dywersje w postaci podziurawionego kabla gdzieś w ścianach. A to tylko modem `się zużył`.
Wczoraj było też zebranie wspólnoty, ale ex-TZ z powodów osobistych nie mógł na nim być, więc pozostanę w błogiej [lub nerwowej] niewiedzy w kwestii tego, co nowego wspólnota chciałaby sobie przegłosować. Trudno. Chyba przeżyję to niedoinformowanie.
Mamy też napad alergii. Tzn. ma Norman, ma też Twillight, mam i ja. [[i:2jpof9pa]Ich hab auch.[/i:2jpof9pa] Jak w reklamie Mamby.

]
Powodziance zaszkodził pobyt na balkonie, bo zapaprały jej się [i:2jpof9pa]oba oczy[/i:2jpof9pa]. Poza tym jest zdrowa, brojata i nienażarta.
Mbati już nie jest sfilcowany, czego nie można powiedzieć o Dydku, który sfilcowany jest; mocno. I równie mocno wnerwiał się na moje wczorajsze próby wyczesania mu tych kołtunów [oj, należało mu usunąć również te [i:2jpof9pa]tsy kły[/i:2jpof9pa]]. Białasa nie próbowałam nawet wyczesywać, choć powinnam.
Jutro przyjeżdża Fuksia z Gdańska i jutro też Tila ma sterylkę.