Dziękuję

Wczoraj dzień miałam tak zalatany, że nie było chwili, by usiąść do kompa. Trening, przygotowania do wizyty gości (jak mają przyjść ludzie, sprzątać trzeba podwójnie, na wszelki wypadek), wizyta u weta... a jeszcze pochłodniało i pies przypomniał sobie, że od dwu dni nie biegał po parku i trzeba było go zabrać na szaleństwa i galopady.
W każdym razie Księżniczka trzyma się. Gdyby to był młody kot, zaryzykowałabym stwierdzenie, że idzie ku dobremu, ale w jej przypadku wciąż się zastanawiam, jak długo ta poprawa potrwa i o ile się poprawi. Bo choć nadal nie ma czucia w przednich łapkach, rusza tylnymi i podnosi głowę. No i je

A z innych nowin - mamy nowego kota. Czarny działkowy, co siedział w naszej łazience od miesiąca, zyskał status rezydenta.
Z nim sprawa była taka, że teoretycznie miał domek. Domek zainteresowany (chciał młodego kota, ale dał się przekonać, że dwa lata to też młody kot, nie tylko dwa miesiące), domek odwiedzający, domek z sercem (nakarmi whiskasem, bo to najlepsza karma na świecie).
Niestety, domek właśnie się przyznał, że jego sytuacja domowa jest dość skomplikowana - w domu przebywa niewiele, a prócz niego mieszkają tam dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci. Niby to nic groźnego, ale... pan pije i bije. A kotek miał być dla dzieci...
Dziki kot, który zaufał człowiekowi, który płoszy się przy gwałtowniejszym ruchu... Jakoś tak...