"Opowieści z krypty" - odsłona "któraśtamzkolei", czyli jak szukaliśmy kota.
Z czasem Kulka nudziła się coraz bardziej widowiskowo. To już nie były tylko pełne wyrzutu spojrzenia, czy zaczepialskie drapanie po ludzkich kończynach górnych, ale też przesiadywanie na drapaku z miną totalnego znudzenia. Dwoiliśmy się i troiliśmy, a ona i tak dawała do zrozumienia, że "nuuudy jak smok". Przyszła Gwiazdka, Kuleczka po raz kolejny forsowała zaciekle choinkę - właziła pomiędzy gałęzie i układała się w połowie wysokości do spania, zwalała najniżej wiszące bombki (przezornie wszystkie były plastikowe

) - ale to i tak "nie było TO". Wraz z końcem świątecznego obżarstwa TŻ dojrzał do epokowej decyzji - "jej potrzeba towarzystwa". No brawo ten pan! Szukamy kota. Kto szuka? Jasne, że zabers, bo przecież TŻ już "miał pomysła", czyli wykazał maksimum zaangażowania. Zaraz, zaraz, ale czy nasza Kulka nadaje się do dokocenia? Tu miałam problem, bo za Chiny Ludowe nie mogłam tego rozgryźć. Szczęsciem akurat pod koniec grudnia przypadał termin szczepień. Postanowiłam, że zwalę ten problem na weta (ostatecznie musi zarobić na swój ZUS). Poszłam, dałam do "przeglądu pogwarancyjnego", a już po wszystkim wyłuszczyłam tzw. problem zasadniczy - że się nudzi, że chciałabym jej sprawić towarzystwo, ale nie wiem czy ona się nadaje (w sensie czy nie skołkuje "obiektu dokoceniowego"). Wet obejrzał (a znał Kulkę od zawsze), stwierdził, ze jaaaasne, nie ma sprawy i myślał (biedak

), że się mnie pozbył. Błąd. Wtedy dopiero zaczęłam ZADAWAĆ PYTANIA, które miałam zawczasu ZAPISANE NA KARTCE: to jaki jest klucz do potencjalnego dokocenia? w jakim wieku? czy płeć ma znaczenie? itd. nie powiem, żeby był w siódmym niebie, ale cierpliwie odpowiadał, łypiąc jednym okiem ile mi ich jeszcze zostało. Dobra. Wyszłam z gabinetu naładowana wiedzą, która w sumie sprowadzała się do tego, ze jeśli moje doświadczenie z kotami (delikatnie rzecz ujmując) jest nikłe, to towarzystwo dla Kulki powinno być jak najmłodsze, dogadywać się z innymi kotami, a płeć nie ma znaczenia. Na podstawie odpowiedzi weta już samodzielnie wyznaczyłam sobie granicę górną granicę 6 miesięcy, usiadłam przed komputerem i wpisałam na oślep "oddam kota". Kolor był mi obojętny, więc liczyłam, ze pójdzie gładko. Akurat.
Matko! Ile tego było! Oględnie rzecz biorąc - mnóstwo, ale ... same duże. Przeryłam Allegro, coś tam jeszcze i jeszcze, i jeszcze, trafiłam nawet na enigmatyczne "miau.pl", ale ponieważ trzeba się było logować - odpuściłam. Znalazłam jakieś małe rude, potem drugie rude i trzecie. Innych małych jakoś nie znalazłam. TŻ co jakiś czas zaglądał mi przez ramię i był wniebowzięty. Rude! Cudownie. "Oszalałeś? mówię, a jakie to ma znaczenie jaki kolor. Ważne, zeby mały był, bo z innym sobie nie dam rady, a czy rude będzie, czy jakieś inne to już pryszcz. Grunt, żeby fajny był i prokoci". No, ale TŻ łatwo nie odpuścił. Co prawda, już nie obstawał przy rudym, ale cały czas upierał się przy innym, niż buras ("Bo wiesz, jak urośnie, to będą nam się myliły. I co potem?").Dla świętego spokoju przytaknęłam i zaczęłam szukać po swojemu. Pisałam po kolei, ale łatwo nie było - albo kot wisiał wirtualnie, a w rzeczywistości już go nie było, albo trafiałam na zdeklarowanych jedynaków, którzy już w DT pokazywali na co ich stać i rozstawiali rezydentów po kątach. W końcu znalazłam! Dwójka na zdjęciu - rudo-biały i krówek, wiek odpowiedni (ok. 6 miesięcy). Jest telefon. Dzwonię. Odbiera pani. Mówię co i jak- mam kotkę, po sterylizacji, nudzi się jak mops, karmię RC. I opowiadam, opowiadam (a cały czas myślę jakby tu skrzętnie przemycić informację, że ... kot NIESTETY NIE BĘDZIE WYCHODZIŁ). Prawda była taka, że TŻ cały czas nie był do końca przekonany, czy czasami 56 m2 nie jest za mało dla kota i wbił mi na tyle skutecznie do głowy poczucie winy, że sama zaczęłam wątpić, czy aby nasze mieszkanie nie jest zbyt małe dla dwójki.
Tak więc opowiadam o Kulce, roztaczam wizje, a na koniec mówię" ale wie pani, jest taka spraw, kotek niestety, nie będzie wychodził na dwór, będzie miał do dyspozycji tylko osiatkowany balkon".
