Padam już, więc dzisiaj tylko wspomnę o wolontariacie.
Kiedyś było inaczej, dziś jest inaczej. Wręcz stwierdzę, że na moje oko Paluchowi na wolontariacie psim zależy. Wiosną ruszył nowy program, dzięki któremu nie tylko stali podopieczni mają wychodzić na spacer, ale dużo więcej piesków. Wolontariuszy psich było przed naborem 60-coś, kwestionariusze w naborze złożyło 47. Paluch liczył, że wolontariuszy w nowym sezonie będzie 100 i... się przeliczył! W wolontariacie powinny być osoby zaangażowane, poważne, a trudno tu mówić o powadze, skoro pierwszego dnia z 22 osób na szkolenie stawiło się 13, a drugiego dnia z 25 - 8
To tyle ode mnie na temat psiego wolontariatu - nie znam się, nie wypowiadam.
Co do wolontariatu ogólnie. Też się naczytałam na temat licznych trudności, które stwarza Paluch. Z doświadczeń ostatniego naboru:
Trudność nr 1 - wydrukować kwestionariusz, wypełnić i zawieźć na Paluch (można też to załatwić mailowo).
Trudność nr 2 - zajrzeć od czasu do czasu na stronę Palucha, czy już są ogłoszone terminy szkoleń.
Trudność nr 3 - przyjechać na szkolenie. W tym naborze terminy moim zdaniem były bardzo dogodne. Pierwszy w piątek pod wieczór, drugi - w sobotę popołudniu. Można sobie zaplanować, bo terminy są podane sporo wcześniej. Tym bardziej osobiście byłam zdegustowana frekwencją... Wcale się Paluchowi nie dziwię.
Trudność nr 4 - przeżyć szkolenie. Faktycznie może być ono nieco uciążliwe. W pokoju socjalnym trzeba pozamykać okna, bo pieski zagłuszają mówiących. Jest duszno. Podczas szkolenia głos zabierają dyrektor, kierownik BA, behawiorystka, koordynator wolontariatu, weterynarz i specjalista od PPoż. i BHP. Tematyka? Moim zdaniem bardzo praktyczna - jak się zachować, gdy pies pogryzie Ciebie lub kogoś innego w terenie; co zrobić, gdy zobaczysz, że ktoś stracił przytomność; co zrobić, gdy pieski się gryzą; co symbolizują "gesty" zwierzaków; jak "pracuje wolontariusz; kiedy i jak działa ubezpieczenie wolontariusza itp. itd.
Trudność nr 5 - zdać egzamin. No cóż, powiem krótko, każdy, kto słuchał szkolenia, mógł go zdać z palcem w... Wszystkie pytania były zawarte w omawianych wcześniej zagadnieniach.
Trudność nr 6 - sprawdzić wyniki.
Trudność nr 7 - przyjechać do schroniska i podpisać umowę. Teoretycznie trzeba się zobligować w jakie dni tygodnia chce się przyjeżdżać i na ile godzin, ale w praktyce wygląda o tak, że jak przyjedziesz w środę a nie w sobotę, to nikt głowy nie urywa. Trzeba przyjechać 3 razy w miesiącu i tyle.
Trudność nr 8 - po zakończeniu podpisywania umów, przyjechać, pobrać kamizelkę i identyfikator i działać.
CAŁKOWITĄ BZDURĄ OKAZAŁO SIĘ RÓWNIEŻ, ŻE PALUCH "SPŁAWIA" KOCICH WOLONTARIUSZY! PALUCH NIE SPŁAWIA KOCICH WOLONTARIUSZY! PALUCH CHĘTNIE PRZYJMUJE KOCICH WOLONTARIUSZY, TYLKO ŻE
CHĘTNYCH NIE MA!
Co robi koci wolontariusz? Działa w tzw. rejonie kocim, czyli wszędzie tam, gdzie są koty. Chcesz pomagać w PA, pomagasz. Chcesz pomagać w Azylu, pytasz dyrektora, bo tam są chore zwierzęta, pomagasz. Trzeba oczywiście zachować zdrowy rozsądek i nie krążyć, czytaj roznosić choroby!, między PA i Azylem. Każdy, kto jasno i rozsądnie określi co chciałby robić dzisiaj, robi. Wszystko można z dyrekcją dogadać.
Warto zaczynać stopniowo, oswajać się z kotami, z parcą przy nich, bo schronisko to dla kotów warunki ekstremalne – częste zmiany, obcy ludzie, inne zwierzęta. To praca odmienna od opieki nad swoim kanapowcem.
Ale warto, bo w schronisku większość kotów to nakolankowi pieszczochy! Kiedy już oswoją się z człowiekiem, ocierają się o nogi, przytulają, tłumnie pchają na kolana…
Tylko kolan i rąk mało!Na koniec dodam jeszcze, że moim zdaniem pomagać można również nie mając statusu wolontariusza. Tak robią np. osoby, które chcą pomagać, ale do naboru jest jeszcze trochę czasu. Wszystko można ustalić z dyrekcją, tylko trzeba wykazać się zaangażowaniem i konsekwencją! A także zachowywać jak na status „gościa” przystało, bo w tak ogromnej instytucji, jak Paluch, muszą być jakieś zasady.
Każdy, kto naprawdę chce pomóc kotom, może! Oczywiście można też nie zostawać wolontariuszem, czerpać wiedzę z internetu i mieć odmienne zdanie.