2300 PSÓW UWIĘZIONYCH NA PALUCHU ZA NIESWOJE WINY PROSI WAS O POMOC !!!
Te zamknięte w geriatrium, często cierpiące, długo umierają, tak jak Burusiowi odmawia się im prawa do godnej śmierci, te z koszmarnych pawilonów, bubla wybudowanego za Wasze pieniądze, za 16 mln złotych - niebezpiecznych, brudnych i wilgotnych, z maleńkich domków, w których mogą jedynie kręcić się w kółko, z rejonu 13 i schroniska tymczasowego, gdzie w licznych klatkach siedzą przez wiele lat, często spędzają tak całe życie, ze szpitala gdzie mają wyzdrowieć skazane na maleńką klateczkę, w której jedzą, śpią, załatwiają potrzeby fizjologiczne, z kontenerków przy biurze, gdzie tkwią bez ruchu, z bud i poskręcanych łańcuchów...
Adresy do wysłania petycji:
gsienkiewicz@um.warszawa.pl;wnowakowski@um.warszawa.pl;gabinetprezydenta@um.warszawa.pl;
biuro@joannamucha.pl;streker-dembinska@o2.pl;Marek.Suski@sejm.pl;
Eugeniusz.Klopotek@sejm.pl;Pawel.Poncyljusz@sejm.pl;biuro.rokita@gmail.com;
Michal.Szczerba@sejm.pl;kontakt@kprm.gov.pl;biurorady@um.warszawa.pl;krozek@um.warszawa.pl;
ezakowicz@um.warszawa.pl ;jorganowska@um.warszawa.pl;mazowieckie@sld.org.pl
**********************************************************************************************
PETYCJA
W OBRONIE TYCH, KTÓRZY SAMI O SIEBIE SIĘ NIE UPOMNĄ
MY Internauci zwracamy się do władz Miasta st. Warszawy z prośbą ale i z żądaniem natychmiastowego zajęcia się sprawą Schroniska na Paluchu w Warszawie.
W schronisku tym przebywa obecnie 2300 psów w tym porzuconych przez właścicieli oraz bezdomnych, o które nikt się nie upomina. Nie są publikowane żadne dane dotyczące placówki. Chcemy wiedzieć co dzieje się z naszymi pieniędzmi, jaki jest dokładny dobrostan, ile zwierząt umiera, ile napływa, ile jest chorych, wyleczonych, zagryzionych, poddanych eutanazji, jaki jest przekrój wiekowy dobrostanu, jakie działania podejmowane są aby zaradzić obecnej tragicznej sytuacji poza ograniczeniem przyjęć, jakie kroki podjęto w sprawie pawilonów – bubla za 16 mln podatników.
Naszym zdaniem Schronisko nie koncentruje się na najważniejszych zadaniach – ograniczeniu dobrostanu przez promocję, poprawienie komunikacji, zwiększenie odbieralności zwierząt przez właścicieli, właściwego oznakowania (np. w adresatki, drugie zabezpieczenie oprócz czipów).
Schronisko jest jednostką budżetową więc my jako podatnicy mamy prawo wglądu w sposób, w jaki wydawane są nasze pieniądze. Paluch co roku dostaje od władz miasta ponad 6 mln złotych i naszym zdaniem, pieniądze te nie są wydawane w sposób właściwy, występują tu liczne przejawy niegospodarności (nierzetelne wykonanie boksów w pawilonach, niespełniających podstawowych wymagań w zakresie higieny, bezpieczeństwa i norm bytowania zwierząt, bez odpływów, na skutek czego woda opadowa gromadzi się przed boksami, w której to wodzie, zmieszanej z odchodami, psy brodzą, zatrudnianie na etatach opiekunów osób, które nie przejawiają zainteresowania losem zwierząt, zmniejszanie i ograniczanie w sposób drastyczny pracy wolontariuszy, którzy poświęcają swój prywatny czas, angażując się w socjalizację psów, bowiem przebywanie w ciasnych boksach psów niekastrowanych prowadzi do ich zdziczenia. Tylko praca wolontariuszy może w jakimś stopniu zapobiec temu. Na Paluchu notorycznie czas pracy wolontariatu jest ograniczany z niewiadomych powodów, psów jest tak duża ilość, że potrzeba wiele rąk do ich wyprowadzania, choćby raz w tygodniu. Adopcje są utrudniane pod byle pozorem, a wiadomo nie od dziś, że tak człowiek jak i pies szybciej dochodzi do zdrowia po chorobie w domu niż w szpitalu.
W schronisku psy to tylko numery, za którymi idą z naszych podatków pieniądze... im więcej psów, tym więcej kasy... więc po co wydawać do adopcji ? Gdy nastała Wanda Dejnarowicz liczba psów w schronisku wzrosła dwukrotnie, chociaż z roku na rok schronisko przyjmuje o kolejne setki ich mniej...
Okrucieństwo to nie tylko zadawanie bólu fizycznego, to nie tylko pozwalanie na cierpienie zwierzęciu, to również wyrządzanie innych krzywd - na przykład zabranie wolontariusza (sprawa wieloletniej wolontariuszki Pani Elżbiety Lipińskiej, która 11 lat poświęcała swój czas i energię bezdomnym psom oczekującym na odrobinę czułości, spacery, przysmaki... a która została z dnia na dzień pozbawiona możliwości pełnienia tej funkcji). Okrucieństwo na Paluchu ma wiele wymiarów.
Chociaż nieprzestrzeganie procedur przez pracowników prowadzi do wielu tragedii (np. przypadek psa Szatana) to najważniejsza procedura jest przestrzegana - wypraszanie wolontariuszy o godzinie 16.00. Wtedy dyrektor schroniska stoi przy bramie i pokazuje wolontariuszom zegarek. Procedury nie zawsze, nie dla wszystkich i w zależności od humoru... takie rządy...
Strona
www.psy.warszawa.pl założona przez Panią Elżbietę niejako w opozycji do oficjalnej strony schroniska
www.paluch.org.pl , na której wszystko jest w największym porządku i nie ma żadnych nieprawidłowości, wprowadziła dużo korzystnych zmian w schronisku. Jeszcze niedawno ustalony limit wolontariuszy był liczbą 15... Dziś jest ich 65. Jeszcze niedawno nie otwierano bramy schroniska w czasie godzin wyprowadzania psów i wolontariusze musieli się przeciskać przez wąską furtkę ze swoimi pupilami, jeszcze niedawno, drzwi geriatrium były zamknięte i wstęp był zabroniony, jeszcze niedawno psy nie miały w ogóle wizytówek, dziś jest ich za sprawą wolontariuszy coraz więcej chociaż idzie to jak po grudzie, jeszcze niedawno wyprowadzanie "na dowody" było zakazane... Niewątpliwie była to jakaś walka, ale przecież prowadząca do korzystnych zmian.
Strona
www.psy.warszawa.pl stanowiła niejako swoistą kontrolę społeczną tak niezbędną dla prawidłowego działania takiej placówki, gdy ustawa o ochronie zwierząt jest wysoce niedoskonała, a urzędowe audyty nie są w stanie namierzyć nieprawidłowości.
Jest wiele psów na Paluchu, które spędzają tu całe życie, dzięki wolontariuszom i tej stronie internetowej mają szansę na dostrzeżenie i co za tym idzie spędzenie czasem ostatnich chwil życia w domu, wśród ludzi. Rzucone do klatek na końcu świata, bez wizytówek, spacerów, dziczeją i odstraszają swoim szczekaniem, te z geriatrium ukryte przed Gośćmi, a także z gabinetu Dyrektora oraz z wielu innych miejsc i przyczyn: dziwne depozyty bez prawa do adopcji, psy po przejściach, czasami po prostu na pierwszy rzut oka nieatrakcyjne, gdy nie widać ich ukrytych zalet, a nie są promowane.
Obecnie, po zamknięciu strony
www.psy.warszawa.pl i usunięciu z wolontariatu jej autorki, już wiemy, że: nie było męczeństwa Burusia, Miśka i innych starych, chorych i cierpiących, biuro adopcji udziela prawdziwych informacji, jest promocja i idealna obsługa adopcyjna, szpital pracuje super, geriatrium to wspaniały hotel dla szczęśliwych staruszków, słoma i budy są zabezpieczane przed zimą na czas, nie rodzą się małe i nie są zabijane, wszystkie psy są wykastrowane, a suki wysterylizowane, psy się nie zagryzają, w pawilonach nie stoi szambo i nie grozi epidemią, wolontariusze bez zakłóceń wyprowadzają psiaki, a raporty Dyrektora Schroniska potwierdzają tę piękną rzeczywistość.
Na Paluchu występuje przepełnienie na żądanie. W końcu to nic dziwnego, budżet zależy od liczby psów...
Chodzi o ukrywanie prawdy, o zaniedbania, o brak należytych kontroli, o gospodarowanie pieniędzmi obywateli, o zwalnianie pracowników i wyrzucanie wolontariuszy, o brak audytów z prawdziwego zdarzenia i ukrywanie sprawozdań poaudytowych....
Elementy tego co się dzieje na Paluchu są dość znaczące: sprawa sądowa o zaniedbania w księgowości, dyrekcja prześwietlała umysły pracowników, męczeństwo Burusia, Miśka z raną na nodze, umieralnia w geriatrium, szpital i wreszcie wykluczenie wolontariusza z jawnym ignorowaniem prawa obywatela jak na prywatny folwark przystało....
Wolontariusze na Paluchu byli i są upokarzani. Wyprasza się ich ze schroniska, gdy zbliża się 16.00, a oni zlani potem latem, zmarznięci zimą, mokrzy w deszcz, pędzą z ostatnimi psami aby żadnego nie pozbawić spaceru, karmią ostatnimi kanapkami przy dźwięku brzęczących łańcuchów od bramy (czasami zamykani w schronisku tymczasowym), pod presją pracowników biura adopcji, dyrekcji lub opiekunów, którym wydano takie polecenie. Kilka tygodni temu w biurze adopcji, do segregatora wolontariuszy podpięto dokument. W tym dokumencie znajdowały się charakterystyki wolontariuszy pisane ręką pracowników biura adopcji... były ujawnione dane osobowe do wglądu. Mógł przeczytać każdy... Nie sadzimy aby ten dokument znalazł się w segregatorze wolontariuszy przypadkiem. chodziło z pewnością o to aby upokorzyć tych, którzy odważnie wyrażają opinie, tych, którzy są niewygodni. Osoby, które były na tej liście boją się mówić... Oczywiście wykluczenie Pani Elżbiety Lipińskiej z wolontariatu to też miała być forma upokorzenia i przestrogi dla innych. Za pisanie niewygodnych rzeczy. Za niezależność i odwagę.
Stosunek człowieka do zwierząt jest miarą jego człowieczeństwa – niech zatem ta maksyma będzie widoczna na Paluchu, które jest nierzadko miejscem kaźni i męczeństwa zwierząt, a powinno spełniać rolę tymczasowej przystani w ich często koszmarnym życiu za sprawą okrutnego człowieka!
Jak na wstępie, prosimy, ale i żądamy, przywróćmy psom na Paluchu wiarę w człowieka!