Bardzo proszę o pomoc, już sama nie wiem co robić.
Mam dwa koty - kastraty: 5 letniego Fisia i 4 letniego Mariana.
Oba koty wychowują się razem od 4 lat i nigdy nie było z nimi problemu - razem spały, wylizywanie uszu itp.
Jakieś 2 tygodnie temu Fisiek rzucił się na Mariana. Były razem w ogrodzie (chodzą na smyczach po ogródku) i widziały gdzieś daleko jakiegoś obcego kota - samca. Tego kota kiedyś nakryłam jak znaczył nasz taras, a wiec pewnie robi to częściej. Kot jest bezpański, tzn nie ma obroży i nie wygląda na domowego.
Wtedy po powrocie do domu Fisiek rzucił się z pazurami na Mariana i to absolutnie nie była walka tylko regularny atak.
Marian jest bardzo spokojnym kotem, uciekł, ale potem bardzo bał się Fiska i sam na niego warczał.
Po telefonie do weterynarza obwąchałam koty i faktycznie inaczej pachniały niż zazwyczaj. Koty zostały wykąpane, odseparowane i następnego dnia już byoł ok, tzn trzymały dystans, ale nie rzucały się na siebie. Kilka dni później już była zupełnie normalnie.
Teraz jednak sytuacja się powtórzyła, tylko Fisiek rzuca się na Mariana, jak tylko usłyszy miauczenie tamtego kocura gdzieś za oknem.
Koty nie wychodzą z domu, a tamten kocur pewnie gdzieś się pałęta po osiedlu. Wczoraj i dzisiaj słyszałam jego miauczenie za oknem na co Fisiek od razu rzucał się na Mariana i go znów atakował.
Po odseparowaniu na 2h koty się uspokajają, ale bardzo jest mi żal Mariana, który bardzo obrywa za nic i się bardzo boi.
Jutro idę z Fiskiem do weterynarza, ale proszę napiszcie czy spotkaliście się z takim przypadkiem.
Czy zwykłe miauczenie gdzieś daleko może powodować taką agresję Fiśka? Jak to wyeliminować, bo ten kocur jest bezpański a ja nie mam możliwości wyciszenia domu i odcięcia tarasu przed tym przybłędą.
Boję się moje kotki same w domu zostawiać, bo nie wiem kiedy znów Fisiek może być agresywny...



