Niestety nie ma dobrych wiadomości

Wklejam treść maila, którego właśnie dziś odczytałam ze swojej poczty

Pani Gosiu,
Piszę z bardzo złą wiadomością. Malwa nie żyje. Wypadek stał się w domu. Do mojego ojca przyjechała moja siostra, która na stałe mieszka za granicą. Podczas gdy ojciec był w pracy, moja siostra weszła do zwykle nieużywanego pokoju, w którym było uchylone okno, i wychodząc nie zamknęła drzwi. Potem mówiła, że okna były zamknięte, trudno jest nam teraz dojść dokładnie, jak to było. W każdym razie Malwa się tam dostała i próbowała wyjść przez to okno i się zaklinowała. Gdy ojciec ją znalazł, natychmiast wziął ją na pogotowie. Tam zrobili jej prześwietlenie, na którym nic złego nie wyszło. I gdy lekarz mówił ojcu, że zdjęcie pokazuje, że wszystko jest ok., kotek nagle zwiotczał, położył się i odszedł. Prawdopodobnie miał jakiś wewnętrzny krwotok. Nie było mnie wtedy w domu, ale czuję się odpowiedzialna, bo mieliśmy Malwie zapewnić dobry domek. I jest mi z tym strasznie ciężko.
pozdrawiam
Joanna
Tak to niestety bywa - nawet kiedy dom sprawdzony na 100 sposobów, w kontakcie i w ogóle, to zdarza się ingerencja osoby trzeciej, na którą nic nie możemy poradzić. Niemniej jednak chciałam zaznaczyć, że mnie też jest bardzo przykro, że tak się ta historia skończyła

Malwa była pod moją opieką dosłownie kilka dni, ale była wspaniała. W tym wszystkich chyba optymistyczne jest jedynie to, że tych kilka miesięcy przeżyła szczęśliwa wśród kochających ludzi, a nie głodna, chora i ciężarna na ulicy
