Przeżył narkozę, więc można mówić o pewnym sukcesie co prawda nie obyło się bez "drobnych" przygód

Oczywiście na tomografii nic nie wyszło. Jest bardzo obolały bo ma doszczętnie podziurawione łapki i do tego wenflon, ale za pierś z kurczaka nadal da się pokroić. Właśnie śpi na podłodze, pod łóżkiem.
W piątek będzie wynik ostatniego badania, enzymu charakterystycznego dla zapalenie trzustki, jak i tam nic nie wyjdzie to ja już nie wiem co robić czeka go chyba faszerowanie sterydami i lekami nasercowymi do końca życia. Na wszelki wypadek traktuję go od jakiegoś czasu jak trzustkowca. Jeżeli to zapalenie to Mechatego czeka kuracja metronidazolem i żywienie kroplówkami (co jest niefajne przy arytmii).
Podsumowując: dotychczasowe badania (niechronologicznie):
biochemia x2 + jonogram, parametry nerkowe itp.
badanie moczu
test na toksoplazmozę
RTG x2
krew:badanie na troponinę
krew: koagulogram
krew: hormony tarczycy
echo serca
usg jamy brzusznej z przepływami krwi
EKG x5
doppler x2
antybiotyk: sulftidin przez tydzień i metacam
krew: lipaza i amylaza
krew: specyficzna lipaza trzustkowa (czekamy na wynik)
tomografia głowy
krew: oznaczenie amoniaku
i wcześniej 2x testy FIV/FelV
Do tego dochodzi wypożyczenie koncentratora tlenowego, kroplówki itp
Większość badan krwi wyszła w normie, usg jamy brzusznej też a kot niknie w oczach i nie jest w stanie funkcjonować bez sterydu.
Jak ktoś ma jakiś pomysł co mu może być to niech śmiało pisze.
Oto bohater całego zamieszania i jego różowy nochalek:

Z kolejnych radosnych wieści Pysia rozdłubała sobie ranę po sterylce ( w nocy zdjęła kaftanik) i prawdopodobnie ma alergię na nici więc jedzie od dziś na antybiotyku...do pary z Pysioklonem, który nadal rzęzi.
