» Wto cze 01, 2010 10:00
Re: Potworkowo-tymczasy w miodem płynacym DT-Michasia nie żyje:(
Zycie uczy pokory...
Michasia nie zyje. Umarla w piatek kilka minut po 18-tej. Na moim reku.
Nie moglam sie pozbierac, przez kilka dni nie wchodzilam na Miau. Nie spodziewalam sie - bylo juz niezle, ewidentna poprawa, jeszcze w piatek rano Michasia dosc ladnie zjadla Mixol'a, pobawila sie troche, pomruczala na kolanach... troche popoludniu zaczela byc osowiala - ja bylam akurat w pracy, ale mialam zaplanowana wizyte kontrolna i na antybiotyk u veta, wiec troche ja przyspieszylam i przed 16-ta wszystkie maluchy byly juz w Sowie. Po drodze Michasia zasnela, mamy do Sowy ponad pol godziny jazdy, zagladajac do nich widzialam ze ona spi i nie reaguje na zaczepki pozostalej dwojki. U veta dowiedzialam sie ze wirus rozwinal sie, podobno wczesniej nie bylo tego widac, na wirusy antybiotyk nie dziala i Michasia ma male szanse, musi dostac kroplowki, byc w cieple i nic wiecej nie zrobimy... No, mozemy jeszcze podac cykloferon. Dostala wszystko, ciepla kroplowke, cykloferon, mnostwo 'glaskow'... Z lecznicy wracalam przerazona, Michasia caly czas na moich kolanach, przytulona do reki, o malo nie spowodowalam wypadku, caly czas prowadzac jedna reka... Jak dojechalam do domu to juz wiedzialam, ze jest zle... malutka lapala powietrze i nie mogla go zlapac... Zasnela przytulona do mojej dloni, z otwartymi oczami...