
Wczoraj wracając z rodziną z miasta zobaczyliśmy na ulicy siedzącego, Żyjącego ptaszka. Oczywiście podnieśliśmy, obejrzałam skrzydla itd. wygląda na to że uczył się fruwać... burasek z jasnożółtymi piórkami...
Mój ogród jest azylem ptaków - karmione w zimie, zakładają gniazda, będą miały poidło naturalne w lecie. Jedyne zagrożenie to koty i inne... ptaki.
Wyniosłam maluszka na pole, pomyślałam, że tam będzie może bezpieczniejszy. Doglądałam, siedział, drzemał, podskakiwał, prostował skrzydełka. Aż w końcu pod wieczór z mamą wróciłyśmy z karmnikiem - miałyśmy zamiar wsadzić tam malucha i gdzieś bezpiecznie ulokować. Niestety nie znalazłyśmy go. Początkowo myślałyśmy, że odfrunął, ale... znalazłyśmy sporo piórek... Coś go upolowalo ;( [*]
Czy źle zrobiłam zabierając go z ulicy? Jak pomagać takim ptaszkom...? Proszę o opowiedzi i pomoc.