Dzisiaj miałam zupełny luzik,obijałam się cały dzień w domu,bez pospiechu i przez cały dzień dopieszczałam kociaste.
Znów tak sobie pomyślałam że...trafiły mi się ponownie wyjątkowe tymczasy:
-Maja(oprócz ostatnich dni,w końcu jest po zabiegu) słodko zagaduje,można z nią tak dyskutować nawet i pół godziny,wciąż zagadywana odpowiada milutkim głosikiem,uwielbia leżeć na kolankach,a kiedy ja drapie po szyjce,takim "specjalnym" niskim głosikiem pomiaukuje krótko jakby mówiła "a teraz tutaj" i przesuwa szyjkę żeby drapać w inne miejsce.Bardzo delikatna,wrażliwa i wciąż nastawiona na "odbiór człowieka".
-biała,też szalenie delikatna,nawet porusza się bezszelestnie i tak delikatnie jakby płynęła,wciąż na kolankach,a kiedy kolanka zajęte przez innego kota lub nie chce akurat żeby przychodziła,siedzi obok krzesełka bezustannie wpatrzona w moja twarz,czeka aż będzie mogła wskoczyć na kolanka.Może tak siedzieć godzinami,a ja trace cierpliwość przez to jej wpatrywanie się we mnie i chce czy nie,wołam ją.
A mówi się "wierny jak pies",no nie wiem...kiedy biała się tak wpatruje,to mam wrażenie ze psu zabrakło by cierpliwość i pewnie znalazł by sobie ciekawsze zajęcie.
-Beza,nie sprawia wrażenia "delikatnego motyla",oj nie.Ona bez pardonu wskakuje na kolana,przednie łapki na ramię,wpycha łepek przed moją twarz,tak że już nic prócz bezowego futra nie widzę i czeka na głaski.Pięknie mruczy.Jest mądra,ona pierwsza nauczyła się "psiego znaku" zostań.Na prawdę go zna i umie sie zachować!Pokazuję ten znak,kiedy nie chce żeby wskakiwała mi w danym momencie na kolana.Siedzi wtedy skulona,a minę ma taką jakbym ją od najgorszych nawyzywała.
Takie wyjątkowe dziewczyny teraz mam
