Oj nie zawsze pod prąd, to tylko takie momenty są...
U mnie sinusoida, góra - dół, można zwariować, strasznie wyczerpujące psychicznie to "kociarstwo" jest.
Ostatnio Rudasek - Lisek chorował (dół)- zdrowieje (radość) - Soksik znalazł dom (i radość i dół bo tak długo był u nas) - Kitka chorowała (dół totalny, spędziła 2 dni w lecznicy ledwo ja odratowali), też mi bardzo smutno z powodu Łapka a teraz Layli

i Bajaderka mnie martwi...
Najbardziej się bałam opieki na Fuksią a okazało się, że na tle innych problemów to z Fuksią nie jest cieżko, kocica wesoła, daje nam dużo radości, a że trzeba ją przebierać i tyłek myć kilka razy dziennie to się można przyzwyczaić, że przyjdzie o 5 czy 6 rano mi do łóżka ze śmierdzącym pampersem - też można się przyzwyczaić...
Eh, chyba więcej tych zmartwień niż radości, ale o Krysiu są powody do radości: Deluś znalazł wspaniały dom, Inka (którą znalazłam w Sopocie) znalazła dom.
Kinga zawsze mówi "po burzy wychodzi słońce" na pewno - tylko nie wiadomo kiedy.