Pixia pisze:To może opiszę fakty, które są niezaprzeczalne:
1. Ślepy staruszek- dostałam informację od dziewczyn, żebym miała na uwadze czy ktoś wyjątkowy zechciałby stworzyć dożywotni dt czy ds. Gdy usłyszałam jego całą historię postanowiłam rozpytać wśród tozowiczów. Jedna koleżanka stwierdziła, że może go przygarnąć do domu i dać mu spokojną starość. Zamknięcie w baraku z innymi kotami, no cóż nie chcę myśleć jak sobie musiał tam radzić. Kiedy wszystko już było załatwione nagle okazało się, że kota nie dostaniemy. Ma zostać w baraku i już a mógł mieć ciepły kąt i miskę porządnego jedzenia. Dlaczego nie został oddany? Ponieważ za trzymanie jego pod kontrolą, Wiola dostawała puszki/pieniądze. I to było ważniejsze.
2. Przed walentynkami skontaktowała się ze mną osoba, która chciała zaadoptować 6-7 kotów wykastrowanych/wystarylizowanych na swoją posiadłość. Miały to być koty pół dzikie, które mogłyby czasami zapolować na mysz. Kiedy już sprawa była załatwiona, Wiola się zgodziła zaczęły się schody. Byłyśmy umówione na konkretny termin. Tymczasem dzień wcześniej nie odbierała telefonów jak i w umówiony dzień. Pomyślałam, że nie mam prawa jechać na prywatny teren i tak sobie zabrać koty do adopcji. Szansa przepadła.
3. Szczeniak również miał szansę na dom, a wiem że był na posesji. Nie trafił do domu. Nie wiem z jakich powodów.
4. Zabranie sześciu kotów, które mogłyśmy umieścić przeleczyć i wydać do adopcji również przeszły nam koło nosa.
Nie robię tego dla swojej hecy, kotów na mieście jest pełno i to zdrowych. Systematycznie maluchy są wyłapywane przygotowywane do adopcji a matki przechodzą sterylizację. Naprawdę jest masa potrzebujących, ale tak jak pisałam koty Wioli sroce spod ogona nie wypadły. I nie ma ich 30 a raczej 50 plus lotniskowce. Więcej nie mam nic do dodania, nie będę się przepychać z osobą, która nie była i nie widziała stanu kotów. Zapraszam do odwiedzenia Wielgowa a nie ślepego klepania w klawiaturę. Nie jestem tutaj po to by Wiolę oczernić, tylko po to by wykombinować jakieś racjonalne wyjście.
Rozmnażanie w populacji nazywam kolekcjonerstwem i nikt mojego zdania nie zmieni.
1. Slepy kotek nie posiadał Opiekuna Wirtualnego. Był prywatnym kotem Wioli. Takich Opiekunów posiadały tylko kotki zabrane z Lotniska.Co do reszty ,czyli ile faktycznie Wiola dostała karmy czy pieniędzy na utrzymanie kotów, dowiemy się wszyscy kiedy Ona takie informacje umieści. A w porównaniu z potrzebami, była to kropla w morzu.
2.Owszem Wiola była. Przyjechała. Czekała cały dzień, bo zadzwoniła Kasia i powiedziała ze przyjada Ludzie wybrać kilka kotków do stadniny. Nikt nie przyjechał ani też nie zadzwonił.
3. Słyszałam ze psiak biegł za Wami do samochodu i Wiola prosiła żeby go zabrać. Został odstawiony niestety za siatkę.