A my w tę burzę akurat na rowerach byliśmy
Kociaro - dziękujemy za prezenciki
A u naszych tymczasów:
Djunka znowu dzisiaj płacze

. Co jakis czas coś jej się przypomina i chodzi i płacze
Patrzy się człowiekowi prosto w oczy i tylko: mau i mau. Najwyraźniej chce wyjść...
A jej nie można oddac do domu wychodzącego, bo "poszła byw długą" i tyle ją widzieli...
Czytaliśmy, że najlepiej uzbroić się w cierpliwość i ignorować takie zachowanie albo próbować odwrócić uwagę, zająć czymś innym, np. poczęsttowac czymś smacznym. Raz daliśmy jej powąchać koci miętkę i trochę wariowała, ale przynajmniej zapomniała o oknach...
Djuna to wierna kotka, zazdrosna o sojego opiekuna, chce go mieć na wyłaczność: dopiero po dwóch dniach "wybaczyła" , że Gaja zajęła
jej miejsce na łózku. Przez dwa dni po tym "incydencie" była obrażona i omijała to miejsce z daleka.
To trudna kotka, ale kto zdobędzie jej zaufanie będzie miał prawdziwego przyjaciela, w którym drzemie odrobina tygrysa.
Domek Djuny narazie się nie odezwał ponownie. Może się jeszcze odezwie, ale nie wiemy czy na tym etapie oddawać ją do domu jakiegokolwiek (choć i tak o nią, z wyjątkiem tego jednego nie pytał). To musiał by być bardzo wyrozumiały, cierpliwy domek.
Nam w zasadzie nie przeszkadza to zachowanie (płacz przy okienku). Trrochę popłacze, poskarży się i po chwili przechodzi...
Myślimy, że w ogóle jej to z czasem przejdzie, przyzwyczai się. Liczymy też na tego Feliwaya, którego zakupimy w najbliższym czasie...
A oto Djuna w innym, swoim lepszym wydaniu:
Djunka z gają pod jednym stołem (bywa i tak

)

I Djunka łaskawa:

I pozdrowienia również od Gai Sierotki, która jest najsłodszą przytulanką

Jutro jedziemy oglądać ząbki, bo już nie możemy doczekać się "werdyktu".
Pozdrawiamy wszystkich
