Wczoraj był cięzki dzień na bazarku.
Okazało się, ze kotka wysterylizowana w niedzielę miała jednak kocięta.
Zaczęły piszczeć i wylazły w ciągu dnia. Dwa sześciotygodniowe.
Były dokładnie w tym samym miejscu, co ten starszy zdrowy miot.
Pani Ryszarda została powiadomiona.
Jednego udało jej się od razu złapać.
Był w stanie agonalnym. Chory, bez gałek ocznych.
Lekarka z bazarku uśpiła go.
Po drugiego ja pojechałam wieczorem, bo była obawa, że bedzie można łapać dopiero po zamknięciu bazaru.
A pani Ryszarda nie jest wpuszczana na bazarek po zamknięciu.
Ale jak przyjechałam, to p.Ryszarda już kotka miała, wylazł do jedzenia i złapała go.
Pojechałam do weta.
Pan doktor ocenił, że stan ogólny dobry. Nie odwodniony.
Z katarem, głównie na oczach. Ale gałki oczne są widoczne, nie uszkodzona rogówka. Po prostu koszmarnie zaropiałe.
Jest to koteczka czarna z białym - pingwinka. Z białymi wąsiskami.
Dostała antybiotyk i gentamycynę do oczu.
Następna wizyta w sobotę.
Koteczka jest u p.Ryszardy. Nakarmiłysmy ją po wizycie u lekarza na razie takim wzbogaconym mlekiem, a dzisiaj zawiozę mleko dla kociąt.
Ona oczywiście je juz sama, ale póki co, to była strasznie zestresowana.
Ale to nie wszystko. Okazało się, że jeden z tych trzech kotków, ze zdrowego miotu, które wydały panie z budek, wrócił wczoraj na bazar.
Opiekun po dwóch tygodniach, ponieważ kotek się załatwiał nie do kuwety, przyniósł go na bazar i po prostu nikomu nie mówiąc wypuścił.
Nie wiem, jak się o tym te panie dowiedziały. Nie miałam juz czasu pytać wczoraj.
Będą go łapać, mam nadzieję, że im się uda.
I na koniec mój maminsynek, a raczej synka, bo to chyba kotka.
Zjadła wczoraj suche, które zostawiłam w klatce.
Na szczęscie, bo z powodu tej akcji na bazarze nie było mnie 9 godzin w domu.



Taka jest. Dziwię się bardzo, jak to mozliwe, ze w tym samym miejscu na bazarku mogły byc tak różne mioty. Jeden zdrowy jak ryba, a drugi taki chory.