» Śro maja 26, 2010 19:34
Re: Nasz Pięciokot. cz.15 - tylko nie każcie mi myśleć, proszę.
Skompletowaną to jeszcze nie - mam koszulki, trochę śpiochów, pajacyki, bodziaki, polarowe dresiki, takież rampersy... Musze się w tym dobrze zorientować, na pewno jeszcze trzeba będzie pouzupełniać na przykład o zimowy kombinezonik - chciałabym taki jak śpiwór, co to rękawki i kapuzkę ma a na dole worek zamiast nogawek bo to na pierwsze miesiące optymalne rozwiązanie, kiedy maluch jeszcze w permanentnych przykurczach sobie funkcjonuje. Na pewno będę jeszcze kupować cienkie czapeczki - takie cieniutkie, do noszenia w domu, w pierwszym okresie życia. Na pewno grubą, zimową czapeczkę w fasonie oseskowym. Spokojnie... Kocham w tym grzebać, te ubranka sa takie rozkoszne. Też rodziłam w 80 latach, w 87 dokładnie, potem w 89. Kupowałam śpioszki jak sie trafiło - paskudne, takie bawełniane, białe, wiązane na ramionach. Haftowałam na nich różne ślimaczki, żabki itp. misie żeby jakoś zabić to ponuractwo. Jak mi się udało kupić czeskie śpioszki z frotki (dość kijowej nawiasem mówiąc) z różowymi ząbkami na wykończeniach i gumeczką w pasie z tyłu to je miałam od wielkiego dzwonu - do lekarza i na "wyjścia". Butelki kupowałam jakoś reglamentowane - nie pamiętam dokładnie, ale mogłam kupic tylko dwie. Pieluchy? Udało mi się dorwać tetrę "na metry" i pieluchy szyłam sama. Tylko flanelowe kupowałam. Kaftaniki z batystu, wierzchnie z flanelki - to wcale nie było takie głupie. Te aktualnie dostępne, z "podkoszulkowej bawełny" wcale mi się bardziej nie podobają. Za to wierzchnie ciuszki są takie kolorowe, śliczne...
