Dziewczyny - jest!!!!!!!!!!!!!!!!!
dojeżdżałam do Radości, jak zadzwonił ten chłopak z wiadomością, że kot znalazł się.... - w domu....
nie wiem, dlaczego przez tyle godzin nie wychodziła - przecież była głodna - nie siusiała, ani nie piła...????? - ale kiedyś przeżyłam podobną akcję z naszym Murasem, trzy dni po przywiezieniu go do nas - z samego rana zorientowaliśmy się, że kota po nocy nie ma.... - wszędzie szukaliśmy w domu, bo w zasadzie nie było opcji, żeby wyszedł, ale jak kamień w wodę - po paru godzinach rozbebeszania mebli w domu (sofy rozłożone na części pierwsze dosłownie, garaż przeszukany jak przy remoncie, choć do garażu w zasadzie też nie miał prawa przejść, szafy wypatroszone jak przy generalnym sprzątaniu) kot wyszedł.... - w pokoju Julki.... okazało się, że od spodu biurka jest taka szpara za szufladą, gdzie na kawałku deski kot może leżeć niezależnie od wsuwania i wysuwania szuflady..... - a z pięć razy sprawdzaliśmy wówczas to biurko.....
Muszelka podobno była w jakiejś szafie... - to znaczy, że jeszcze nie ma do nich zaufania, bo nie reaguje na ich nawoływania i nie szuka do końca ich towarzystwa...

- ale najważniejsze, że się znalazła, że jest!!!
ten chłopak dzwonił do mnie jadąc do sklepu po siatkę... - mój TŻ twierdzi, że to ich może nauczy rozumu i nie ma tego złego.... (tylko ja zejdę na zawał i z roboty mnie wreszcie wywalą na zbity łeb...

)