Właśnie wróciłyśmy. Niestety wiem, że nic nie wiem. Jeśli chodzi o oczka, to wet powiedział, że tylko dr Garnacarz albo dr K. (zapomniałam nazwiska, ale mam zapisane, czytałam też o nim wcześniej) z Wrocławia mogą coś próbować zrobić (jeśli uznają, że jest jakaś szansa). Niestety przy takich zmianach jakie ma Mgiełka nie można już ocenić, że po operacji mała zacznie widzieć (nie widać co się dzieje na dnie oka).
Jeśli chodzi o zmiany neurologiczne, to z całą pewnością wykluczył błędnik (Mgiełka ma wszystkie zdrowe odruchy). Mogą to być zmiany przedsionkowe, może jeszcze co innego. Powiedział, że musi poczytać w mądrych książkach i dopiero wtedy podejmie decyzje o dalszym leczeniu (mam dzwonić w poniedziałek). Póki co mam podawć Aescin (wyciąg z kasztanowca) 2 razy po pół tabletki dziennie. Raczej nie mam spodziewać się cudów, ale też nie mam się zamartwiać, bo to wygląda na starą sprawę, więc życie Mgiełeczki nie jest zagrożone. I to jest dla mnie fundamentalna widomość, bo miałam kiedyś na DT Malinkę z przekrzywioną główką, miała właśnie zespół przedsionkowy i po tygodniu leczenia umarła (leczyłam ją u innego weta, też bardzo dobrego

I On mi wtedy powiedział, że kocia ma szansę przeżycia 50 na 50 procent. Nie udało się...).
Od tej pory wiem, że nie mamy w Poznaniu neurologa z prawdziwego zdarzenia, ani aparatury diagnostycznej (np. tomografu). Najbliższy jest we Wrocławiu. Jednak wyjazd do Wrocka to chyba nie jest teraz dobry pomysł - Mgiełeczka jest bardzo wrażliwa, a stres wzmaga u niej trzęsienie główki. Uważam, że skoro nie ma zagrożenia życia, w tej chwili nie mogę fundować jej takich nerwów.
Będę pchełeczkę konsultowała również u innego weta tu w Poznaniu (dzwoniłam do wielu poznańskich kociar i czekam na odzew, może kogoś jednak będą mogły polecić).
Kicia ma wyciągnięte szwy, skontrolowane cycolki (wszystko OK.). Wet mowi, że maleńka prezentuje się bardzo dobrze, że tak powiem zdrowo.
Oczarowała całą lecznicę i została zakwalifikowana do kotków, które natychmiast łapią za serce...
Teraz moje maleństwo z lubością odpoczywa, już po kolacyjce. Wołem wzgardziła, ale za to popiła śmietanki. Utuliłam ją i słodko zasnęła.
Wybaczcie proszę, że post taki chaotyczno-raportowo-koślawy, ale jetem zmęczona troszkę, bo siem denerwowałem.
Ściskamy gorąco!!! Będę wdzięczna za wszelkie ewentualne podpowiedzi.