Ja może nie w temacie ale czuje się w obowiązku nasmarować posta i pozdrowić serdecznie wszystkie Ciotki i Cioteczki lubelskie nas wspierające onegdaj, a przede wszystkim pra-mamusie Tiger i wujka Vadera

no i zdać choć krótką relacje, co u kociastego Vinceta aktualnie, bo dawno mnie nie było, a właśnie kocinka skończyła roczek (plus/minus 1-2 miesiace)
Jako, że Vinc trafił do nas pół roku temu, jak pokazuje kalendarz, i jak orzekła wetka, w wieku około pól roczku. Kastracje przeszedł bez problemu, 'chowa się" wspaniale, no, jak na idealnego kocurka przystało:) Prawie zanikła mu brunatna sierść, trudno rozpoznać brunatne pręgi, od stóp do głów jest czarniawy. Koniec końców obiecywany Piękny Vincent

Usposobienie ma idealne - kochany, grzeczny i uległy, cierpliwy nadzwyczajnie, bardzo kontaktowy i sugestywny. Jedynie zastrzyków u wetki nie znosi (demoluje gabinet) więc żaden z niego Vader, najwyżej czasami taki tam Vaderek.

Nie jest z niego kotek nakolankowy ale lubi głaski i miazianie, urósł znacznie, przytył i ciągle obawiam się, czy nie jest za gruby jak na swój wiek, bo apetyt dopisuje mu nadmiernie. Kocha każdego, kto znajduje sie w kuchni i choć troszkę ulegnie jego błaganiom o żarcie;) Po ciuchu poluje na siostrzyczkę dla niego, ale ciiiiiiiiiiiiiii - ciotka Anda wtajemniczona - coby mego MałoŻonka nie spłoszyć i jakoś drugiego sierściucha przemycić do nas, hy hy:)
Vincent ponad wszystkich kocha Młodego Kube, mojego syna, czemu nadziwić się nie mogę. Miłość jest odwzajemniona ale przecie to ja kuwetkę sprzątam, żarło daję, na balkon wypuszczam.... NO troszkem zazdrosna;)
Co ciekawe, Vinc wszystkich gości wita w progu przymilnie, rozpłaszcza się na pleckach i domaga głasków od nowo przybyłych.... :0) No strasznie gościnny jest

Nie wiem, co jeszcze napisać ale fakt, faktem - nie spodziewałam się, że takie niepozorne zwierzątko wniesie do mojego domu tyle dobrego, nie tylko dla mnie ale dla nas wszystkich:) :-*