Nie, nom dałabym im kota, ale dziewczyna mówiła, że musi ostatecznie przekonać narzeczonego.
Więc powiedziałam, zeby przyszła jak przekona.
I nie przyszła, i dobrze.
Niedawno wstrząsnęła mną historia psa, który w analogicznej sytuacji stracił dom. Ludzie sa różni, nie wybada się wszystkiego.
Miałam szylkę na oswajaniu; cóż to był za słodki kotek... Pogryzła mnie tylko raz

ładnie się socjalizowała. Była śliczna. I kochana.
Oddałam Pani, która na nią czekała. wizytę robiła Justyna z "Niczyich" wszystko fajnie.
Kotek pobył u nich ze dwa tygodnie. Potem dostałam maila, ze ma robaki. Odesłałam do weta (kotka raz była odrobaczona, oddana po szczepieniu i wyleczeniu kk). Potem kotka rzekomo dostała spazmów jakichś i wyglądała jak martwa
Na koniec Pani wystawiła serniczek przy oknie i kotek uciekł
I tyle.
Do dziś nie tracę nadziei, ze może gdzieś się znajdzie.
Żałuję jak niczego w życiu, ze ją oddałam.
Blizny po pogryzieniu nawet sobie z rozżewnienim oglądam jak idiotka, ale co poradzę.
Tęsknię strasznie.
Pani niespecjalnie szukala ani nie ogłaszała kotki.
I tyle.
No a ja zrobiłam się nieufna jesli chodzi o adopcje.
Ale Laleczkę wyadoptowałam np bez oporów, bardzo fajnie kicia trafiła. To wszystko zależy po prostu.